HUGOWSKI szkolenie psów

BLOG HUGOWSKIEGO

  • Home
  • o mnie
  • Szkolenie indywidualne
  • Szkolenie grupowe
  • petsitting
  • Blog
  • Kontakt

1/21/2021

Hugo – jaki jest mój Jack Russell Terrier

0 Comments

Read Now
 
Skoro jesteś na moje stronie to na pewno zorientowałeś się, że jej ogrom wypełnia mały biały pies w brązowe łatki. To Hugo, mój Jack Russell Terrier. Całkiem sporo na jego temat piszę na moim prywatnym blogu, gdzie dzielę się przemyśleniami i historiami o tym jak żyje się z małym, ale silnie reaktywnym psem.

​Bo Hugo jest reaktywny.
jack russell terrier skacze po piłkę w śniegu
Hugo i jego długoletnia miłość - pomarańczowa Chuckitka

Pies reaktywny, czyli jaki?

Reaktywny? Co to właściwie znaczy?

Ujmijmy to tak, że jest psem, który z przesadną pasją reaguje na sytuacje, które wydają się nie wymagać żadnej lub znikomą reakcję.

Jego problemem są psy. Z jednej strony jest bardzo socjalny i towarzyski i gdy ma okazję poznać psa w komfortowy dla siebie sposób, to nigdy później nie zachowuje się agresywnie. Natomiast większość psów, które mija zwłaszcza na osiedlowych spacerach zmusza go do prezentowania zachowań agresywnych, słowem – rzuca się z warkotem.

Hugo ma już 5 lat więc bardzo wiele udało mi się z nim przepracować – nie reaguje już szałem na psy, które widzi z odległości 100m, z większością nadal nie potrafi się minąć, a na niektóre rzuca się dopiero przy bezpośrednim kontakcie.

Okazjonalnie na horyzoncie pojawia się arcywróg i wtedy Hugo odpala swój najgorszy tryb i jest absolutnie poza kontaktem. Na szczęście to zdarza się dość rzadko.


Choć przez te kilka lat udało mi się wydłużyć jego lont, to niestety nadal jest niepewny w przypadkowych kontaktach. A właściwie jest pewny. Na 80/90% nie poradzi sobie z sytuacją i wystartuje do psa.

Najlepszy z psów!

Poza tym Hugo jest najlepszym z psów. Jest bystry, wesoły, śpi ile wlezie. Jako szczeniak i młody pies był nieznośnym demonem: zafiksowany na swoje własne cele, silnie zorientowany na środowisko, nieco mniej na mnie. Z czasem zaczął dorastać, a ja obrałam własną szkoleniową drogę, zaczęłam wierzyć swojej intuicji i co najważniejsze, zaakceptowałam, że mam psa reaktywnego, a nie psa wizytówkę.

​Czasem siłą muszę go wyciągać na spacer, zwłaszcza gdy wieje i/lub pada (te szalone teriery), ale z drugiej strony aura w niczym mu nie przeszkadza, gdy może hasać beztrosko po lasach czy polanach. Nawet kilka dni temu o północy przy -20 stopniach robił przysłowiową kozę i… ciągnął na swoje osiedlowe wykopki. No właśnie. Jego największą miłością jest kopanie dziur, następnie chyba jedzenie (apetytu nie blokują mu nawet choroby), nie ośmielę się myśleć gdzie w jego hierarchii znajduję się ja, ale mam nadzieję, że stale pnę się ku górze!
​
I tu pojawia się pewnego rodzaju paradoks, bo gdzieś tam wiem / wydaje mi się, że na tym etapie naszego życia Hugo w większości nie ma w planach wbijać zębów w przypadkowego adwersarza, nie mniej jednak nie jestem na tyle odważna, aby to sprawdzać. Ja, podobnie jak mój pies, mam zadatki na bycie control freakiem i nie lubię podejmować niepotrzebnego ryzyka. A jak się ma psa sięgającego do połowy łydki, nawet zwinnego i bardziej wysportowanego, to niekoniecznie ma się ochotę podejmować testować co się wydarzy.


jack russell terrier doing  a
"poproś" lub "suseł" czyli sztuczka, którą chyba każdy Jack Russell Terrier ma w pakiecie
Przepraszam od razu purystów językowych lub szkoleniowych, ale problem Huga jest mi tak bliski, że czasem trudno nazywać mi go w pełni poprawnie. Czasem dla wygody używam skrótów myślowych, i tak, mówię, że Hugo startuje do psów, rzuca się, palą mu się zwoje lub zwyczajnie odp#@%a.

​Taka jest proza naszego życia i pomimo tego, że po 5 wspólnych latach dużo lepiej rozumiem jego zachowania, większość z nich w pełni zaakceptowałam, to po prostu czasem łatwiej jest powiedzieć, że Hugo startuje do innych psów.

Jeszcze łatwiej powiedzieć, że jest agresywny. Przy czym nie jest. Mimo, że bardzo często prezentuje agresywne zachowania, nie uważam, że jest psem agresywnym. Niestety życie nauczyło go, że rzucanie twardych spojrzeń jak się ma 30cm w kapeluszu i wygląda się jak Reksio nie robi na nikim spektakularnego wrażenia, więc prewencyjnie lepiej rzucić się z warkotem. Nie wygląda to pięknie i zdecydowanie nie brzmi. W przeciwieństwie do szczeku, który ma naprawdę ładny, to warkot ma raczej bulgotliwą nutę.

Pies sportowy

Trenujemy Obedience. Jakiś czas temu zahaczyliśmy o Nosework i bardzo nam się spodobało, ale już nawet nie pamiętam czemu przestaliśmy. Na pewno chciałabym z nim wrócić do pracy węchowej.

​Jaki jest w tej pracy? Zaangażowany. Pamiętam ten dzień, kiedy uświadomiłam sobie, że Hugo przestał trenować dla nagród. Oczywiście, nagrody są stałym i bardzo ważnym punktem w naszym życiu, zarówno treningowym jak i codziennym, ale ten dzień, w którym mój terier pokazał, że kocha pracę ze mną był dość wyjątkowym momentem. Uważam, że jest w tym aspekcie odpowiedzialnym psem, umie zrezygnować z wielu rzeczy dla tych kilkunastu minut ćwiczeń ze mną. Jasne, zdarza mi się nadal przegrać. Nie tak dawna kompromitacja na seminarium gdy zamiast ćwiczyć poszedł przekopywać teren. Ale w kolejnym wejściu 1000% zaangażowania. Z takich treningowych przygód najbardziej zapadły mi w pamięć słowa Silvii Cacciatore, która powiedziała, że Hugo jest gotowy na zawody. I nie dość, że jest gotowy, to jest na tyle silny, aby przeprowadzić przez nie i mnie.

jack russell terrier oblizuje się po kopaniu
Hugo kocha cały sobą... kopanie!
I tak było. W tym roku odważyłam się wystartować najpierw w zawodach treningowych, a potem oficjalnych. Na tych pierwszych zajął 3. miejsce, na oficjalnych 8. Ale paradoksalnie to na oficjalnych pokazał na co go stać, a ja zobaczyłam jak wiele jest w zasięgu tego teriera.

Teraz porządkujemy zdrowie i przyzwyczajamy się do szczeniaka. Bo tak, dołączył do nas Otis, czarny użytkowy labrador.

​Ale na niego przyjdzie pora w kolejnym wpisie. Bo ten, jak większość mojego życia jest o Hugowskim!

​
Click here to edit.

Share

0 Comments

11/22/2020

Pies w aucie. Co zrobić, aby pies nie bał się jazdy samochodem?

0 Comments

Read Now
 
Czarny szczeniak labradora leży w otwartym transporterze samochodowym
Podróżowanie z psem to jedna z przyjemniejszych form wspólnego spędzania czasu. Uwielbiam jeździć z psem, poznawać nowe miejsca. Choć nie jest to zbyt ekologiczne, to uwielbiam wolność, którą dają 4 kółka. Możliwość przemieszczania się gdzie i kiedy chcę. Niestety wiele psów nie najlepiej znosi jazdę samochodem i na ogół wynika to albo ze stresu związanego z tą straszną, obcą maszyną lub podłożem jest choroba lokomocyjna.
W moim przypadku choroba lokomocyjna Huga rzutuje na jego radość (a właściwie jej brak) z jazdy i sprawia, że bardzo często mam problem z zaproszeniem go do auta. Zwłaszcza gdy jest w miejscu, które bardzo lubi.
Pojawienie się samochodu w naszym życiu wspominam tak dobrze, jak wymianę zębów u Huga z mlecznych na stałe. Przez nami otworzyły się nowe niesamowite możliwości – wyspacerowanie reaktywnego psa z dala od osiedlowych skwerków, treningi obi z dala od popularnych ścieżek. 

Choroba lokomocyjna u psów – jak sobie z nią radzić

Do ok roku Hugo wymiotował w aucie dość często i wystarczyło zaledwie kilka / kilkanaście minut jazdy. Z czasem udało mi się znaleźć sposób, który sprawdza się dość dobrze do dziś.
Czynniki, które mogą powodować mdłości u psów poza szalejącym błędnikiem, to przede wszystkim stres. Istotne może być też miejsce, w którym jeździ pies. Jedne lepiej czują się w nogach, inne na tylnej kanapie, a jeszcze inne w bagażniku. Jeśli masz możliwość, sprawdź gdzie twojemu psu będzie najlepiej, ale nie zapominaj, że najważniejsze jest bezpieczeństwo. Najchętniej korzystam z klatki lub transportera. Niestety jeżdżę sedanem i nie mam możliwości umieszczenia psa w specjalnej klatce w bagażniku. Przez dłuższy czas Hugo podróżował w materiałowej klatce i miał się dobrze. Do czasu aż odkrył, że umie rozpiąć zamek, wówczas zmuszona byłam przerzucić się na plastikowy transporter.

Protokół postępowania przy chorobie lokomocyjnej u psów

Przechodząc do meritum, poniżej mój protokół – mieszanka sposobów jakimi radzę sobie z chorobą lokomocyjną:

Zmęczenie przed podróżą – przed podróżą zabierz psa na minimum 30 minutowy luźny spacer, podczas którego pies będzie mógł swobodnie pobiegać. W trakcie spaceru pies powinien wyhasać się, powęszyć i porobić coś, co poprawi mu nastrój, np. kopanie dołków, zabawa w przeciąganie lub kilka rzutów piłką, eksplorowanie.


Jack Russell Terrier i labrador siedzą w samochodzie
Hugo i Otis
Zabawa – jeśli nie masz czasu na spacer lub spacer lub to właśnie spacer ma być zwieńczeniem podróży, to przed wejściem do auta poświęć chociaż kilka minut na zabawę (przeciąganie dla miłośników szarpania, chwila aportowania lub zabawa w uciekające jedzenie). To poprawi psu nastrój, odrobinę go zmęczy i jednocześnie częściowo zredukuje stres związany z podróżą

Posiłki – u Huga najlepiej sprawdza się bardzo niewielki, symboliczny wręcz posiłek przed podróżą. Brak śniadania powodował wymioty żółcią, a zbyt obfity posiłek cofał się dość szybko. Polecam metodę prób i błędów: niektóre psy lepiej podróżują na czczo, inne po małym, lekkostrawnym posiłku z odstępem ok 1-2h przed podróżą. 
Dwa psy siedzą w samochodzie na tylnej kanapie
Hugo i Otis - ich pierwsze wspólne wycieczki
Krótkie wycieczki na spacer lub trening – niezbyt ekologiczne podejście, ale zamiast iść piechotą kwadrans, wsiadałam w auto i po 5 minutach jazdy byliśmy na miejscu i wysiadaliśmy. To z jednej strony przyzwyczaja psa do jazdy i z czasem może zmniejszyć objawy choroby lokomocyjnej, bo organizm zacznie się przyzwyczajać, a z drugiej jest to jeden z podstawowych sposobów na oswojenie psa z jazdą.
​

Leki przeciwwymiotne – w przypadku silnej choroby lokomocyjnej i planowanej długiej podróży proponuję skonsultować z weterynarzem podanie leków.

Dziękuję, nie wsiadam

Jeżeli chodzi o niechęć do auta i próbę przezwyciężenia jej to pomysłów jest sporo, ale na pewno należy uzbroić się w cierpliwość. Czasem anielską, bo u niektórych psów proces może zająć kilka tygodni. A bywa, że po drodze zdarzy się coś nieprzewidzianego, jak np. niespodziewana wizyta u weterynarza i niestety trening spotyka regres.
 
Od czego warto zacząć? Od czegoś prostego. Na początku należy pokazać psu, że samochód nie jest straszny, a w jego okolicy spotykają go same dobre rzeczy.
W przyzwyczajeniu psa do czegoś czego nie lubi lub boi się bardzo ważne jest danie psu możliwości podjęcia decyzji. W miarę możliwości staram się zdjąć z psa presję narzucaną przez nas mimowolnie. Pomóc może odpowiednie ustawienie się względem psa i auta. Często gdy „zmuszamy” psy do podróży one to wiedzą. Rozpoznają naszą mowę ciała i mikro sygnały, których my nie jesteśmy nawet świadomi. Dlatego sugeruję oddalenie się od samochodu chociaż o krok lub dwa i danie tym samym psu możliwości wejścia jak i swobodnego wyjścia.

Krok 1:
 Rozrzuć smakołyki obok samochodu. Pozwól psu je zjeść i obserwuj ile kosztuje go zbliżenie się do auta. Czy podchodzi pewnie i chętnie wyszukując wszystkie przysmaki czy może zbliża się niepewnie na sztywnych nogach, gotowy do ucieczki i zjada tylko to, co leży najdalej od samochodu i ciebie?
Dostosuj wymagania do psa. Jeśli pies chętnie zbliża się do auta, zjada wszystko i z nadzieją rozgląda się wokół, to znak, że możesz przejść do następnego kroku. Jeśli jest spięty i gotowy do odwrotu, pozostań na tym etapie jeszcze kilka sesji aż pies zacznie się relaksować.
Krok 2: Rozłóż smakołyki na progach i krawędzi siedzenia, odejdź krok od samochodu i zachęć psa, aby podszedł gestem dłoni.
Postępuj analogicznie jak w przypadku pierwszego kroku. Jeśli pies chętnie wyjada smaki, przejdź do kolejnego etapu.

Krok 3: Rozłóż smakołyki głębiej na siedzeniu, odejdź i zachęć psa do wejścia. Sprawdź czy pies jest tak samo chętny do wejścia gdy stoisz tuż obok drzwi.

Krok 4: Ustań obok auta i poczekaj co zrobi pies – czy sam wskoczy do samochodu spodziewając się jedzenia (zaoferuje wejście) czy po kilku sekundach odejdzie. Jeśli sam wskoczy, pochwal go i nagródź kładąc smakołyki na siedzenie. Jeśli nie wskakuje, ale też nie odchodzi spróbuj zachęcić go do wejścia naprowadzając go dłonią z jedzeniem do środka trzymając w dłoni kilka przysmaków.

Krok 5: Jeśli pies chętnie wskakuje do auta naprowadzany twoją dłonią, podłóż komendę, np. „do środka”. Gdy pies wskoczy nagródź go sowicie. Jeśli nie, powtórz komendę naprowadzając go jedzeniem jak w kroku 4.

Krok 6: Nauka zostawania w samochodzie. Utrwalanie. W tym kroku skupiamy się nad wypracowaniem zostawania wewnątrz auta. Robimy to wydając spokojnie nagrodę w formie pojedynczych smaków. Daje smakołyk, zabieram dłoń i szybko wracam z kolejnym, aby pokazać psu, że warto spokojnie czekać, bo nagroda się pojawi. W tym kroku uczę też psa wyjścia na komendę, zwalniając go np. słowem „ok”.

Krok 7: Jeśli pies czuje się w samochodzie komfortowo, umie spokojnie poczekać na komendę zwalniająca, to czas odpalić silnik. Włącz auto, ale nie ruszaj. Pozwól psu oswoić się z dźwiękiem. Jeśli nie widzisz napięcia ani oznak stresu (oblizywanie, ślinienie, chęć ucieczki, piszczenie lub skamlenie), pies jest nadal wyluzowany możesz przejść do kolejnego kroku.

Krok 8: Pojedź na krótką przejażdżkę. Dosłownie dookoła bloku lub najbliższego parku – miejsca, które twój pies bardzo lubi. Wybieraj takie lokalizacje, gdzie szybko znajdziesz miejsce parkingowe, aby nie frustrować siebie ani psa.

Krok 9: Zabieraj psa na przejażdżki często i regularnie. Pamiętaj, że podróż zawsze powinna być zwieńczona czymś przyjemnym dla psa, np. długi spacer, zabawa, trening, kąpiel w jeziorze itp.
​

Dopiero gdy pies czuje się komfortowo możesz zabrać go autem do weterynarza.

Jak widzisz proces składa się z wielu małych kroków i to pies dyktuje tempo całego procesu. U niektórych psów zajmie do kilka sesji i po 2-3 dniach chętnie wskoczy do samochodu, ale są psy u których zajmie to dużo dłużej. Dlatego tak jak wspominałam, oswajanie psa z samochodem wymaga wiele cierpliwości. ​

Jeżeli mimo zastosowanych procedur nadal masz problem z oswojeniem psa z jazdą autem, skontaktuj się ze mną. 

Share

0 Comments

6/16/2020

Luźna smycz, czyli jak zmienić ciągnik z powrotem w psa

0 Comments

Read Now
 
Umiejętność chodzenia na smyczy to wypadowa kilku czynników – umiejętnej komunikacji człowieka z psem, wypracowania współpracy i nauki psa podstaw posłuszeństwa, kontrolowania emocji przez psa i umiejętnego zarządzania środowiskiem przez nas. Czy się nam to podoba czy nie, jest to również odbicie wzajemnej relacji. Czasem warto się zastanowić dlaczego pies tak bardzo chce być tam, daleko na końcu smyczy, a nie blisko nas?
​
Nauka chodzenia na luźnej smyczy to jedna z trudniejszych umiejętności, którą może posiąść twój pies. Na nasze szczęście psy to fantastyczne istoty i przy odrobinie wysiłku z naszej strony da się z nimi osiągnąć kompromis i wypracować dobrą relację na smyczy. 
sznaucer i jack russell terrier idą na luźnej smyczy

Dlaczego pies ciągnie na smyczy?

Bo lubi. To najprostsza odpowiedź i w wielu przypadkach prawdziwa. Jednak powodów jest zdecydowanie więcej i na ogół są dość złożone.

Emocje związane ze stresem lub nadmiernym pobudzeniem
Pies, który nie kontroluje swoich emocji, jest nadmiernie pobudzony lub zestresowany na ogół będzie ciągnął. Dla wielu psów ruch jest strategią radzenia sobie ze stresem i to właśnie ruch pozwala im zredukować napięcie.

W takiej sytuacji należy zastanowić się co powoduje stres u psa. Czy jest podniecony obecnością innych psów, chciałby się z nimi przywitać i biegać, a może jest świeżo po adopcji i trafił ze schroniska do wielkiego miasta i potrzebuje czasu, aby oswoić się z miejskim zgiełkiem?
Niezależnie od powodu bardzo trudno będzie ci opanować psa i nauczyć go zasad chodzenia na smyczy, dopóki nie obniżą się jego emocje. Prawdopodobnie będziesz musiał pracować równoległe nad kilkoma problemami: uzupełnieniem braków w socjalizacji, nauką ignorowania bodźców i dopiero na końcu drogi – nauką chodzenia na luźnej smyczy.
​
Zbyt wolne tempo w jakim porusza się człowiek
​Wiele psów ciągnie, bo człowiek idzie zbyt wolnym krokiem. Oczywiście nie chodzi o to, abyś biegł za psem, ale łatwiej osiągnąć kompromis jeśli spotkacie się z psem gdzieś po środku – psu będzie łatwiej dostosować swoje tempo do twojego, jeśli odrobinę przyspieszysz. 
​
Złe nawyki
Za każdym razem gdy pozwalasz psu napiąć smycz utrwalasz w nim nawyk ciągnięcia. Pies bardzo szybko orientuje się, że gdy troszkę cię pociągnie, dojdzie do zapachu, kromki chleba, psiego kolegi lub gdziekolwiek gdzie ma na to ochotę. Każde napięcie smyczy cofa cię w treningu, dlatego bardzo ważne, aby nie pozwalać psu ciągnąć. Wcale. Ani o krok. W ogóle.

Bo chce gdzieś dojść (szybko)
Jeśli pies czuje zapach pozostawiony przez innego psa w trawie bardzo często chce podejść i sprawdzić, a czasem zaznaczyć. W tym celu idzie. Okazjonalnie wytrąca z równowagi zamyślonego przewodnika, ale cel w 90 przypadkach na 100 zostaje osiągnięty. Im bardziej ciągnie, tym szybciej dociera na wybieg. Lesson learnt! Umożliwienie psu robienia tego co chce na smyczy, to prosty sposób, aby nauczyć go ciągnięcia na smyczy.

Zazwyczaj zaczyna się niewinnie. „Oj tam, w sumie to pociągnął mnie lekko i tylko o krok”. Psu to wystarczy, aby dowiedzieć się, że może ciągnąć. I kolejnym razem pociągnie szybciej, dalej i zapewne mocniej.

Źle dopasowane akcesoria
Za krótka smycz. Na pewnym etapie życia i nauki można oczekiwać od psa ładnego chodzenia na smyczy niezależnie od jej długości, ale jeśli oczekujesz tego od początku to wg mnie skazujesz siebie i psa na mnóstwo frustracji, złości i niespełnionych oczekiwań. Nie widzę powodu, dla którego warto utrudniać sobie życie i na początku nauki korzystam z dłuższych smyczy. Dla mnie idealna długość dla dorosłego psa to ok 1,8 – 2,2m, a dla szczeniaka nawet 2 – 3 metry.

Dłuższe smycze to już w moim słowniku linki treningowe, których nie trzymam w dłoni, a asekuruje psa na wypadek gdyby uznał, że chce się nagle oddalić nie tam gdzie trzeba.

Na początku nauki nie korzystam również ze smyczy typu Flexi. To smycz automatyczna, która rozciąga się do długości 5-8m, a jej mechanizm ściąga nadmiar taśmy dzięki czemu smycz się nie plącze. Sam mechanizm smyczy uczy więc psa ciągnięcia. O ile w małych rozmiarach napięcie jest ledwo wyczuwalne, to w większych jest już zdecydowanie bardziej. Samo to nie jest dla mnie aż takim problemem, tym czego najbardziej nie lubię w smyczach typu Flexi to to, że uczą spacerowej niechlujności oraz że nie ma się odpowiedniej kontroli nad psem w sytuacjach tego wymagających. Psy spacerujące na smyczy automatycznej bardzo często plączą się pod nogami, zmieniają nagle strony, po której idą co na flexi może nie jest tak uciążliwe, ale na zwykłej smyczy już tak.

Smycz, obroża i szelki muszą być wygodne zarówno dla psa jak i dla ciebie (a przynajmniej smycz). Lubię gdy smycz ma pewny chwyt i nie ślizga się w dłoni. Grubość to już kwestia preferencji, ale i wagi psa. Jeśli mamy ciągnącego labradora, to zarówno smycz jak i obroża muszą być odporne na większe siły, aby zapewnić komfort i bezpieczeństwo.

Obroża czy szelki
Szelek lubię używać w połączeniu z linką treningową, ponieważ uważam, że jest to bezpieczniejsze dla psa. W sytuacji gdy taśma nagle zahaczy o gałąź szelki zamortyzują nagłe szarpnięcie, które może zaskoczyć rozpędzonego psa i nagłe napięcie rozłoży się po ciele, ale nie zogniskuje na szyi psa.

Jeżeli chodzi o naukę nie ciągnięcia na smyczy, to mój wybór pada na obrożę. W mojej ocenie niektóre ćwiczenia wykonuje się łatwiej gdy pies zapięty jest do obroży. Poza tym liczę nieco na wrażliwość opiekunów, którzy bardziej przyłożą się do pracy i będą konsekwentni w uniemożliwianiu psu ciągnięcia, aby ich pies zwyczajnie nie dusił się na obroży.
​
Rozumiejąc realia życia codziennego i to, że nie zawsze jest czas na trening (czasem musimy szybko odsikać psa i wrócić do domu), na początku szkolenia proponuję rozwiązanie łączące szelki i obrożę. Zasada jest taka: jeśli pies idzie na obroży, ma absolutny zakaz ciągnięcia i przewodnik wykonuje szereg ćwiczeń mających mu to uniemożliwić. Jeśli natomiast wymaga tego sytuacja, to czasem pozwalam zapiąć psa do szelek i wówczas zaakceptować fakt ciągnięcia (aczkolwiek bez przesady). 
Podstawowe potrzeby psa nie są zrealizowane
Pies nie ma odpowiedniej dla siebie dawki ruchu i aktywności psychicznej. Niestety mając ciągnącego psa bardzo łatwo jest wpaść w błędne koło. Pies ciągnie mając w poważaniu swojego opiekuna. Opiekun z każdym spacerem robi się coraz bardziej sfrustrowany i obolały, zdarza się, że pies go wywróci lub szarpnie na tyle mocno, że boli cały bark. Ba! Zdarza się, że pies wyrwie człowiekowi bark. Sfrustrowany opiekun skraca spacery, zamykając je tylko do realizacji potrzeb fizjologicznych i gdy pies zrobi kupę, pędzi do domu. Po kilku dniach lub gorzej tygodniach sfrustrowani są już wszyscy domownicy, w tym pies.

Dlatego jeśli twój pies ciągnie na smyczy, zanim pójdziesz na spotkanie z trenerem, przeprowadź rachunek sumienia i zastanów się ile (i jakiej jakości) ruchu ma twój pies?

Zapotrzebowanie na ruch jest związane z wielkością psa, wiekiem, stanem zdrowia i temperamentem. Niektóre rasy, zwłaszcza psy myśliwskie czy owczarki wymagają więcej ruchu niż tzw. psy ozdobne. Wybierając psa rasy aktywnej zastanów się czy będziesz mógł poświęcić przynajmniej 2 godziny dziennie, codziennie, dla twojego psa.
​
Aktywność twojego psa
Poprzez aktywność rozumiem wysiłek zarówno fizyczny jak i psychiczny. I nie mam tu na myśli biegania za piłeczką, a swobodny spacer z możliwością eksploracji, kopania dziur, węszenia i biegania i/lub trening, który zmęczy również psią głowę. Do takiego treningu w podstawowych zakresie zaliczam np. naukę podstaw posłuszeństwa, sztuczek lub aktywności węchowych.
 
Jak widać ciągnięcie na smyczy to złożony problem i jak pewnie się domyślasz nie ma prostych rozwiązań. 

Co zrobić, aby pies nie ciągnął na smyczy?

spacer z terrierem na luźnej smyczy
Spacery na smyczy (nawet poza miastem) mogą być przyjemne, o ile pies nie ciągnie.
Ucząc psa nie ciągnięcia na smyczy staram się nie używać jedzenia, chyba że łącze je z przywołaniem lub pies wyraźnie potrzebuje pomocy, lub chcę obniżyć jego emocje.
Moje metody skupiają się na kilku płaszczyznach: obniżeniu poziomu frustracji, opanowaniu podstaw posłuszeństwa oraz prawidłowej komunikacji na smyczy.Niestety nie istnieje jedno ćwiczenie ani jedna metoda, która działa na wszystkie psy. Wiele osób, które przychodzą do mnie na konsultacje mówi, że próbowała różnych metod, ale żadna nie działa. Na ogół proszę ich, aby zademonstrowali te sposoby. Coraz więcej osób próbuje edukować się na własną rękę (i dobrze!), ale czasem trudno jest przełożyć teorię na praktykę i okazuje się, że wystarczy drobna zmiana, aby znacząco podnieść jakość życia z psem.

Obniżenie poziomu frustracji u psa (i przewodnika)
W tym celu lubię stosować ćwiczenia, które z jednej strony uspokajają psa, zmuszają go do przekierowania uwagi ze środowiska na drugi koniec smyczy i uwieszonego na niej człowieka, a z drugiej opierają się na ruchu (dla psa).

Jednym z ćwiczeń, które warto spróbować jest zatrzymanie połączone ze zmianą kierunku. Jeżeli pies napina smycz, zatrzymaj się, poczekaj kilka sekund aż pies poluzuje smycz lub (idealnie) spojrzy na ciebie i dopiero wtedy powiedz „idziemy” i rusz… w przeciwną stronę.

Jeżeli psu zależy na dojściu do określonego zapachu lub miejsca (ale jest to obiekt nieożywiony), to proponuję iść w tamtym kierunku po okręgu i stopniowo zbliżać się do obiektu. Za każdym razem gdy pies napina smycz, zacznij iść z nim w koło, w miarę możliwości staraj się zataczać duże koło o średnicy ok 2-3m, mając psa po zewnętrznej stronie. Wyobraź sobie konia wyprowadzanego na lonży po placu.
​
Kryterium jest jedno: pies może sprawdzić zapach lub obsikać hydrant pod warunkiem, że dojdziecie tam na luźnej smyczy.
pies w trakcie szkolenia na psa przewodnika przechodzi przez przejście dla pieszych na krótkiej smyczy
spacer w mieście z Bandim, 7 miesięcznym labradorem
Wypracowanie podstaw posłuszeństwa (reakcja na imię, skupianie uwagi na przewodniku itp.)
Na początkowym etapie nauki chodzenia na luźnej smyczy trudno jest oczekiwać od psa, że będzie podążał za nami, wyczuwając drobne napięcia smyczy oraz uważnie nas obserwował. Na ogół pies, który mocno ciągnie znajduje się na totalnie innej orbicie niż jego opiekun i nie zwraca uwagi na człowieka. Dlatego lubię wspomagać się ćwiczeniami z zakresu posłuszeństwa, takimi jak: podążanie za przewodnikiem, reakcja na imię czy oferowanie kontaktu wzrokowego.
Wypracowanie jasnej komunikacji z psem oraz respektowanie wzajemnych potrzeby
W tym punkcie warto odpowiedzieć sobie na pytanie: „Dla kogo jest spacer?”

To dla mnie meritum problemu. Bo dla kogo właściwie? Dla psa? Czy dla człowieka? Wg mnie przede wszystkim dla psa, ale jeśli nie jest przyjemnością dla obydwu stron, to coś nie jest w porządku.

Poprzez określenie „spacer jest dla psa” rozumiem, że jest to czas, w którym pies nie tylko załatwia potrzeby fizjologiczne tzw. „sikupa”, ale również ma okazję węszyć i zorientować się co działo się na osiedlu pod jego nieobecność. Pies ma przynajmniej w części wpływ na to jak wygląda spacer, którędy idziecie i dokąd zmierzacie.

Z drugiej strony, aby spacer był przyjemnością dla człowieka nie może wyglądać tak, że pies ciągnie go od jednej kromki chleba do drugiej, pędzi jak wariat przez środek ulicy, bo zobaczył swojego kumpla Pimpusia, z którym koniecznie musi się przywitać, a w międzyczasie przeciąga cię przez gęste krzaczory, bo wydawało mu się, że zobaczył wiewiórkę.
​
Aby wypracować porozumienie spacerowe należy uszanować potrzeby psa, jednocześnie szanując siebie. 
Jack Russell Terrier spaceruje z opiekunem na luźnej smyczy po plaży
Spacer z Hugiem na plaży
Nauczenie psa chodzenia na luźnej smyczy to trudny i długotrwały proces, który może potrwać kilka tygodni a nawet miesięcy. Najważniejsze to konsekwentnie i cierpliwie ćwiczyć i trzymać jasne dla psa kryteria. Pamiętaj, że jeśli dziś pies ciągnie cię do zapachu, to jutro będzie ciągnął do mijanego psa i zanim się obejrzysz przemienisz się w uwieszony do smyczy latawiec. 

Share

0 Comments

6/14/2020

z podręcznika szczeniaka: zabiegi pielęgnacyjne

0 Comments

Read Now
 
W ostatnim czasie przez moje ręce przechodzi więcej psich podrostków i często okazuje się, że pod wpływem dotyku słodkie szczenięta przepoczwarzają się w demony niosące śmierć i spustoszenie.

Moje ostatnie doświadczenia potwierdzają rozmowy z weterynarzami, którzy na co dzień zmagają się z niesfornymi psami. Takie sytuacje przypominają mi, że coś co dla mnie jest oczywiste, dla wielu osób wcale niekoniecznie.

Mam tu na myśli reakcję psa na dotyk.
​
To dla mnie jasne, że wiele psów nie lubi być dotykanym przez obcych, ale coraz częściej widzę, że psy niespecjalnie akceptują dotyk swoich właścicieli. Nie mam tu na myśli wieczornych głasków na kanapie, tylko możliwość przytrzymania psa w jednym miejscu czy złapania za łapę bez przemiany delikwenta w wijącego się piskorza. 
szczeniak labradora jest oswajany z dotykiem. Opiekunka przytrzymuje go za ucho, w drugiej ręce trzyma nagrodę

Przygotuj psa na wizytę u weterynarza lub groomera

To normalne, że pies może mieć obiekcje przed dotykaniem go przez obcą osobę, jest to też w pełni zrozumiałe, że szczeniak odczuwa dyskomfort gdy opiekun chce przyciąć mu pazurki lub przytrzymać, aby wyjąć kleszcza. Niestety prędzej czy później okazuje się, że te taki kontakt i zabiegi są nieuniknione dlatego to niezmiernie ważne, aby pies był do nich przygotowany.

Niestety wiele osób zaniedbuje przygotowanie psa do tolerowania podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych, przez co mnóstwo psów wyrywa się u weterynarza uniemożliwiając przeprowadzenie badania. O ile pies jest zdrowy to pół biedy, ale problem pojawia się wtedy gdy coś mu dolega i trzeba pobrać krew, wyczyścić uszy czy zakroplić oczy.

Rolą weterynarza ani groomera nie jest uspokojenie twojego psa. Owszem, wielu z nich ma w tym wprawę, ale jeśli zależy ci na komforcie twojego psa oraz sprawnym badaniu i diagnozie, to warto przygotować psa do wizyt. Warto zaczynać od maleńkości i budować u szczeniaka przekonanie, że weterynarz to fajny gość, podotyka, ale też można sobie coś podjeść.

Jeżeli pies nie akceptuje zwykłego dotyku, a wymaga pilnej pomocy weterynarza lub groomera (bo nie da się już dłużej ignorować sfilcowanych kołtunów) to nie ma się co czarować – to nie będzie przyjemna wizyta. Dla nikogo.
​
A przecież można tego uniknąć, a przynajmniej zredukować stres towarzyszący wizytom oswajając psa z zabiegami w domu. 

Na co zwrócić uwagę w pielęgnacji psa?

Do zabiegów pielęgnacyjnych zaliczamy m.in.: czesanie, obcinanie pazurków, czyszczenie uszu oraz zębów, a także kąpiel. Zakres pielęgnacji dotyczy większości psów rasowych i nierasowych, ale niektóre psy ze względu na swoją fizjonomię mają zwiększone tendencje do określonych dolegliwości.

Psy posiadające duże, ciężkie i oklapnięte uszy (np. labradory, spaniele) mają tendencje do infekcji uszu. Aby im zapobiegać warto regularnie do nich zaglądać i w miarę potrzeby oczyszczać specjalnymi płynami, które wlewa się do wnętrza małżowiny. W ten sposób jesteś w stanie wyłapać infekcję zanim się ona rozwinie i leczenie pójdzie sprawniej.
Półroczny labrador przygotowywany do zabiegów pielęgnacyjnych
Przerośnięte pazurki utrudniają psom chodzenie – uniemożliwiają prawidłowe ułożenie łapy, ale też zwiększa się ryzyko ich złamania lub zahaczenia i wyrwania (zwłaszcza w przypadku bocznych). Jeśli pazur złamie się w złym miejscu, konieczna będzie wizyta u weterynarza, czyli dodatkowy stres.

U psów, podobnie jak u ludzi osadza się kamień nazębny. Stan zębów jest uzależniony m.in. od diety i uwarunkowań genetycznych. Niektóre psy samoistnie usuwają sobie kamień podczas gryzienia i żucia twardych gryzaków (i nie mam tu na myśli tych miękkich komercyjnych), a np. naturalne suszone uszy, kopytka, ścięgna i.in. Często to nie wystarczy i potrzebna jest osobna pielęgnacja, czyli oczyszczanie zębów specjalnymi chusteczkami, gazikiem czy szczoteczką. Nagromadzony kamień może wywoływać choroby zębów i dziąseł, a te podobnie jak u ludzi są bardzo bolesne. Prosta pielęgnacja może oszczędzić psu niepotrzebnego bólu, a tobie poważnych wydatków.

Niektóre rasy (czasem dotyczy to również kundelków w typie rasy) wymagają specjalnej pielęgnacji sierści. Psy z długim włosem warto regularnie czesać, aby nie tworzyły się kołtuny, inne wymagają strzyżenia, a jeszcze inne trymowania (zabieg polegający na ręcznym usuwaniu martwego włosa). Zabiegi te to nie tylko kwestia estetyki, ale także zdrowia i komfortu psa.
​
Jak widać wiele można zrobić w domu i taka podstawowa pielęgnacja oszczędzi nam wielu wydatków i niepotrzebnego stresu. 

Jak oswajać psa z dotykiem w domu?

Przygotuj porcję karmy lub smakołyków, które lubi twój pies. Do niektórych zabiegów przydać się może mata do wylizywania, którą wysmarujesz pasztetem
Szczeniak labradora w trakcie ćwiczeń oswajania z dotykiem
Krok 1: Usiądź z psem na podłodze gdy jest spokojny (zmęczony, a nawet lekko senny) i zacznij go głaskać wykonując spokojne ruchy wzdłuż grzbietu. Gdy widzisz, że pies się relaksuje, nie ucieka, poddaje się twojemu dotykowi, przesuń dłoń w kierunku ogona. Jeśli psa lekko zaniepokoił twój dotyk, daj mu smakołyk. Wróć do głaskania i gdy pies ponownie się odprężył, skieruj ruch w stronę łap. Dostosuj sesję do psa. Jeśli jest spokojny, możesz w ten sposób dotknąć też uszu, pogładzić delikatnie pysk. Jeśli szczeniak odczuwa wyraźny dyskomfort, np. chce odejść, wije się itp. pozwól mu odejść i powróć do sesji później.

Krok 2: Gdy pies akceptuje delikatny dotyk (głaskanie) w każdym rejonie swojego ciała, może delikatnie przytrzymać jego łapę w dłoni (wystarczy dosłownie kilka sekund). Puść łapę i daj smakołyk. Podobnie postępuj z resztą: zajrzyj do ucha, daj nagrodę; unieś lekko fafle i nagródź, przytrzymaj ogon, nagródź itd.
​
Nigdy nie wydłużaj sesji na siłę. Jeśli pies wyrywa się, jest niespokojny, chce odejść, pozwól mu na to. Takie sesje u szczeniąt nie musza być długie. Czasem wystarczy minuta. Wiele szczeniąt jest bardzo ruchliwa i nie lubi być dotykana. Uszanuj to, ale nie poddawaj się i ćwicz systematycznie. 

Jak oswajać psa z zabiegami pielęgnacyjnymi w domu?

Zanim zaczniesz oswajać psa z zabiegami z użyciem akcesoriów, przez ok tydzień oswajaj go z samym dotykiem. Gdy szczeniak akceptuje twój dotyk możesz zacząć przyzwyczajać go do konkretnych zabiegów. Do wykonania części z nich przydatna okaże się mata do wylizywania pokarmu aczkolwiek nie jest niezbędna.
Z mojego doświadczenia lepiej jest zainwestować nieco czasu na początku, działać w strefie względnego komfortu psa, a z czasem łatwiej mu będzie akceptować nie tylko obcinanie pazurków, ale i zakraplanie oczu czy uszu gdy wedrze się infekcja. Najgorszym co można zrobić jest zaniedbanie pielęgnacji i przypomnienie sobie o niej gdy psa złapie infekcja i trzeba wyczyścić i zakroplić bolące ucho. Wówczas masz pewność, że pies skojarzy twój dotyk i zabiegi z czymś bardzo nieprzyjemnym.
Wybierając akcesoria do czesania zacznij od korzystania z miękkich szczotek. Trening zaczynaj gdy pies jest trochę zmęczony. Jeśli rozpiera go energia trudno będzie ci uspokoić malucha, a sesje zamiast przyjemnych okażą się frustrujące zarówno dla ciebie jak i twojego psa.
Jak przygotować psa do:
  • Obcinania pazurków
  • Czyszczenia uszu
  • Czyszczenia zębów
  • Czesania
  • Kąpieli i suszenia
szczeniak labradora oswaja się z dotykiem opiekuna
Krok 1. Zapoznanie z narzędziem, którym wykonasz zabieg. Weź cążki do pazurków czy szczotkę i pokaż je psu – daj obwąchać, upewnić się, że nie są groźne. Jeśli zamierzasz korzystać z suszarki pokaż mu ją gdy jest wyłączona, a następnie gdy włącz na niskim poziomie. Nie dmuchaj powietrzem w psa, trzymaj ją w miejscu i daj psu sprawdzić co to za dziwadło. Możesz wspierać się jedzeniem i nagradzać gdy pies zbliża się do narzędzia.

Krok 2. Do zabiegów warto więc przygotowywać psa stopniowo. Nie musisz za jednym razem obciąć wszystkich pazurków ani wyczyścić obydwu uszu. Jeśli psiak jest bardzo nieufny i zestresowany, pierwsze kilka sesji może polegać na tym, że przyłożysz obcinarkę do łapy, nagrodzisz smakołykami i zakończysz sesję.
​
Oswajanie psa z dotykiem i zabiegami pielęgnacyjnymi to jedna z ważniejszych czynności, które powinieneś praktykować ze swoim psem. Wystarczy parę minut dziennie, codziennie, aby zbudować u psa przekonanie, że dotyk jest dobry i może nam zaufać. ​

Share

0 Comments

6/5/2020

Z podręcznika szczeniaka: Nauka czystości

0 Comments

Read Now
 
Sprawna nauka załatwiania potrzeb szczeniaka na dworze to zazwyczaj priorytet wśród świeżo upieczonych opiekunów. Zwłaszcza, że szczenięta na ogół załatwiają się gdzie popadnie, zastawiając na ludzi mokre pułapki. 

Poznaj swojego wroga

8 tygodniowy szczeniak nie ma kontroli nad pęcherzem, załatwia się często tam gdzie stoi, gdy tylko najdzie go ochota. Bez zaakceptowania tego faktu szybko ogarnie cię frustracja, a szczeniak z puchatej kulki zmieni się w twojej głowie w chodzący worek pełen moczu.

Warto więc uzbroić się w cierpliwość i.... chłonnego mopa.

O ile nie jesteśmy w stanie zapanować nad pęcherzem, o tyle bez problemu możemy zarządzać środowiskiem i samym psem, i wyprzedzać momenty, w których ten może się załatwić. To pomoże nam odpowiednio zaplanować spacery.

Po pierwsze? Częstotliwość spacerów. Szczenie jest w stanie wytrzymać mniej więcej tyle ile ma miesięcy +1, czyli 3 miesięczny szczeniak wytrzyma maksymalnie 4 godziny. Podkreślam maksymalnie, bo oczywiście w praktyce wypadki będą się zdarzały częściej. To jaką pies ma kontrolę nad pęcherzem jest często związane z wielkością psa, ale i temperamentem. Na początku, zanim poznamy naszego psa i znajdziemy wspólny rytm, warto ustawić sobie alarm co ok 2h, przypominający o tym, że trzeba wyjść z psem.

Spacery na „odsikanie” nie muszą, a nawet nie powinny być długie. Powinny być natomiast częste i regularne. Jeśli pies znajdzie swoje ulubione miejsce, wychodź tam i postój w miejscu ok 2 – 5 minut. Jeśli w tym czasie pies się nie załatwi wróć do domu i miej go na oku. Powtórz wyjście w ciągu godziny lub gdy tylko zobaczysz, że psiak szykuje się do załatwiania. Zawołaj go lub weź na ręce i wyjdź szybko przed dom.

W planowaniu spacerów warto wiedzieć „kiedy”. Szczenięta najczęściej załatwiają się:
  • po przebudzeniu,
  • po jedzeniu i piciu,
  • po zabawie,
  • pod wpływem emocji.

​Wykorzystując tę wiedzę zabieraj psa na spacer zaraz po przebudzeniu (=natychmiast), ok 10-15 minut po posiłku, a jeśli psiak wypije pół miski wody, to w ciągu 5 minut warto być już na dworze. Ruch i emocje związane z zabawą również poluźniają zawory dlatego po chwili głupotek z tobą lub w autorskim wydaniu szczeniaka… wyjdź na spacer.

Co utrudnia załatwianie?

Popularne maty, które rozkładamy, by uchronić powierzchnie płaskie w domu, mają jeden spory minus - spowalniają proces nauki załatwiania się na zewnątrz. Dzieje się tak, ponieważ pies otrzymuje sprzeczne komunikaty. Jeszcze wczoraj załatwiał się w domu i był za to chwalony, a teraz z niewiadomych względów sterczy od godziny na trawie, nie do końca rozumiejąc czego chce od niego człowiek.

Niektórym psiakom trudno jest zrozumieć, że teraz nasze oczekiwania uległy zmianie i to trawnik, a nie mata jest miejscem załatwiania potrzeb. Oczywiście psy z czasem załapią o co nam chodzi, ale no właśnie… z czasem.

Dlatego gdy pies wychodzi już na spacery proponuję pochować maty i wyciągać je tylko wtedy gdy wychodzisz z domu i nie chcesz, aby pies zniszczył panele lub drewniane podłogi.

Kolejnym i chyba największym utrudnieniem w nauce czystości jest kwarantanna. Wiele osób stosując się ściśle do zaleceń weterynarza trzyma psa w domu do ostatniego szczepienia (a nawet kilka dni dłużej), zdarza się, że szczepienia ulegają przesunięciom ze względu na stan zdrowia psa (biegunki, infekcje, zarobaczenie) i pies wychodzi na pierwszy spacer mając 3, a nawet 4 miesiące. To zupełnie normalne, że zwierzak, który do tej pory siedział cały czas w domu, nie załatwi się od razu na zewnątrz. Opiekunowie szczeniąt żalą się, że spacerują z psem po 2h, a ten załatwia się i tak w domu. Dzieje się tak, ponieważ przez 2 ostatnie miesiące psiaki miały zgodę na załatwianie się w mieszkaniu na podkład (i często były za to nagradzane), więc „o co ci właściwie chodzi, człowieku?”
pies rasy jack russell terrier znaczy teren
​Kolejnym czynnikiem utrudniającym naukę czystości jest poczucie bezpieczeństwa, a właściwie jego brak. Kilkunastotygodniowy szczeniak, który do tej pory znał tylko wnętrze własnego domu może być oszołomiony światem. Pojawia się stres, wynikający ze strachu lub ekscytacji, a ten odsuwa konieczność załatwienia potrzeb fizjologicznych na dalszy plan. Niektóre psy są tak mocno zaaferowane otaczającym je światem i mnogością bodźców, że zrobienie siku znajduje się na ostatnim miejscu ich listy priorytetów. Inne z kolei są tak przytłoczone i zestresowane, że wolą donieść swój cenny ładunek do domu i tam bezpiecznie się załatwić. Oczywiście dzieje się to poza ich świadomością, stres blokuje potrzeby. Trochę jak u ludzi stających przed wyborem skorzystania z publicznej toalety na dworcu… nagle się odechciewa. 

2 godziny i nic…

Co zrobić gdy psiak ma problem z załatwianiem się na zewnątrz? Powodem tej blokady najpewniej jest wspomniany wyżej stres. Niezależnie od tego czy wynika on z nadmiernej ekscytacji czy niepewności, to sposób postępowania jest podobny.

Znajdź spokojne, ustronne miejsce z dala od ulicy, pieszych, biegających psów i spaceruj na niewielkim kawałku trawnika (wyznacz sobie kilkumetrowy kwadrat, którego nie będziesz przekraczać). Pozwól psu powęszyć i tym samym poznać teren. Gdy obwącha wszystkie kąty, emocje powinny opaść – w końcu nic się nie dzieje. Już samo to często sprawia, że psy są w stanie się załatwić.

Jeśli to nie pomaga możesz wziąć ze sobą zabawkę i pobawić się z psem przeciągając szarpakiem. Zabawa poprawi psu nastrój, a ruch pozytywnie wpłynie na rozluźnienie zaworków.

​Gdy pies zaczyna się załatwiać nie wpadaj w ekscytację. Gdy skończy pochwal go i możesz dać nagrodę. Aczkolwiek opróżnienie pęcherza jest dla psa nagrodą samą w sobie, gdyż wiąże się z dużą ulgą.
Jeśli żadna z metod nie skutkuje, wróć do domu i miej psa na oku. Gdy tylko widzisz, że zamierza się załatwić, zawołaj go do siebie (aby nie zaczął się załatwiać) i szybko wyjdź na spacer. Na kolejny spacer powinieneś wyjść w ciągu godziny. 

Jak reagować na wpadki?

Wpadki mogą się zdarzać nawet do ukończenia ok roku przez psa. Nie przejmuj się tym, nie złość na psa. Spokojnie posprzątaj i zdezynfekuj miejsce specjalistycznym płynem neutralizującym zapach lub wodą z octem. Ważne, aby dokładnie posprzątać, bo psy lubią poprawiać tam, gdzie czują zapach moczu.

Zdaję sobie sprawę, że kolejna plama moczu może wywołać frustrację jednak psy naprawdę nie robią tego na złość. Dlatego nie karć psa, gdy nasika na dywanie – nie krzycz, nie strofuj ani tym bardziej nie wsadzaj mu nosa w siuśki. Takie zachowanie przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego.

​W nauce czystości najważniejsze to nie poddawać się i regularnie wychodzić na spacery. Z czasem każdy pies „załapie” o co chodzi. Pamiętaj, że im dłużej będziesz pozwalać psu załatwiać się w domu, tym dłużej zajmie nauka. Dlatego niezależnie od pogody i nastroju bądź konsekwentny i idź na spacer. 

Share

0 Comments

1/25/2020

zabierz psu miskę... i zacznij karmić aktywnie

0 Comments

Read Now
 
mały pies, terrier, sięga do stołu, do zabawki wypełnionej jedzeniem
Wybierając się na konsultacje, jeszcze zanim poznam psa i jego rodzinę, zastanawiam się
co przyda się w tym konkretnym przypadku. Czasem jest aż mi trochę głupio, bo jedną z
pierwszych porad, które daję jest sugestia zaopatrzenia się w zabawki do jedzenia.
Wiele osób sceptycznie podchodzi do kupowania dodatkowych akcesoriów służących do
karmienia psa. „Przecież ma miskę!” Wcale mnie to nie dziwi, ja sama nie jestem fanką
kupowania akcesoriów bez opamiętania. Dlatego podzielę się z wami moimi mocno
przemyślanymi decyzjami, podpowiem czym wypełnić te zabawki oraz do czego właściwie
mogą się przydać.

Dlaczego warto zainwestować w zabawki na jedzenie?

Jedzenie jest podstawową motywacją psów. Wiele osób wrzuca chrupki do misek, pies zjada posiłek w kilka sekund i tyle. W pewnym sensie to marnowanie jedzenia czy raczej
potencjału jaki w nim drzemie. Wyjadanie z michy jest oczywiście wygodne, ale wg mnie
odbieramy sobie możliwość dania psu satysfakcji i radości z jedzenia.
Zdobywanie pokarmu to jedna z podstawowych potrzeb zwierząt. W praktyce znaczy to tyle, że pies żyjący od michy do michy ma odebraną znaczącą część tej potrzeby. W naturze psowate muszą się postarać, aby zdobyć pożywienie. Muszą je upolować lub znaleźć. I psy uwielbiają poświęcać się tej czynności – jest to dla nich naturalne (pomyśl z jaką lubością przeszukują trawniki w poszukiwaniu resztek jedzenia).

Realizując tą potrzebę - umożliwiając psu poszukiwanie, staranie się o jedzenie - sprawiasz, że jest on szczęśliwszy i bardziej spełniony, a przez to mniej kłopotliwy. Niektórzy stawiają miskę, zostawiają ją na cały dzień i pozwalają psu samemu wydzielać sobie tyle ile potrzebuje. To w ogóle jest sprzeczne z naturą. Psowate polują, aby zdobyć pokarm, a sarny czy antylopy nie stoją tuż za progiem w oczekiwaniu na bycie zjedzonym. Polowanie jest naturalną potrzebą psów, ale oczywiście nie pozwolimy naszym miejskim burkom polować na inne zwierzęta!

To, co możemy im dać w zamian to: poszukiwanie jedzenia (ang. scavenging) lub
wydłużenie czasu trwania posiłku.

W naturze zjedzenie przez psowate posiłku zajmuje zdecydowanie dłużej niż pożarcie porcji suchych chrupek. Zjedzenie upolowanej zwierzyny to cały proces: odrywanie mięsa,
przeżuwanie, oblizywanie, gryzienie kości itp. Oczywiście ani Kong ani lickimata nie mogą
się z tym mierzyć, ale jest to chociaż substytut zwiększający poziom szczęścia psa. W
domowych warunkach możemy zrobić chociaż tyle. Powolne jedzenie, żucie i wylizywanie
obniża emocje i sprawia, że psy stają się spokojniejsze.

Bałwanek Kong™ i West Paw Zogoflex Toppl

Kong to absolutny klasyk. Na rynku jest sporo podróbek, ale wg mnie nie warto zajmować sobie nimi głowy, bo oryginalny Kong nie jest aż tak drogi, a na pewno jest trwalszy i lepiej przemyślany.
Klasyczny Kong, tzw. bałwanek to zabawka, która napełnia się jedzeniem. Może to być
sucha karma, połączenie suchej z mokrą lub pasztetem.
zabawki na jedzenie dla psów: Kong i Zogoflex Toppl
Zabawki na jedzenie: Kong (M) i Zogoflex Toppl (L)
Ciekawą alternatywą dla Konga jest Zogoflex Toppl od firmy West Paw. To produkt, który testuję od niedawna (rozmiar L). Zaletą jest duży otwór do wydobywania jedzenia, dzięki czemu wyjadanie może być łatwiejsze i mniej frustrujące niż w przypadku Konga. Wewnątrz znajdują się  sterczące wypustki, który spowalniają jedzenie. Boczny otwór przez który co jakiś czas uciekają chrupki uatrakcyjnia psu posiłek, a jednocześnie umożliwia zamontowanie zabawki w klatce. 
Mechanizm działania jest zbliżony do popularnego bałwanka, dlatego poniższe zasady możesz przełożyć również na Toppla. 
Czym można wypełnić Kong?
  • Sucha karma + jogurt,
  • sucha karma + banan,
  • sucha karma + mokra karma dla psów,
  • rozgnieciony banan z jogurtem lub masłem orzechowym,
  • mix owoców i warzyw (np. kawałki jabłka, marchew, banan, ogórek),
  • gotowane lub surowe mięso.

Pomysłów jest mnóstwo. Tak naprawdę ogranicza cię tylko pies i jego żołądek. Jeśli jest
wrażliwcem lub alergikiem, to nie należy przesadzać z przepisami i różne nowości
wprowadzać powoli, np. podstawowa karma + 1 dodatkowy składnik, np. jogurt.
Najlepiej 
zacząć od tego, co pies je na co dzień.
Dodatkową zaletą tych zabawek jest możliwość mycia w zmywarce oraz wkładania do

zamrażarki.
​

Nie zapomnij nauczyć psa korzystania z Konga. Ja na początku wypełniam zabawkę
jedynie chrupkami. Pies musi się nauczyć jak wydostać wszystkie granulki ze środka –
inaczej będzie się frustrował. Czasem musi podnieść zabawkę w zęby i podrzucić, czasem
przytrzymać łapą, czasem poturlać. Ze względu na kształt Kong i Toppl odbijają się od ziemi w nieprzewidywalny dla psa sposób przez co posiłek zmienia się czasem w mini polowanie.
Gdy opróżnienie zabawki zajmuje psu krótką chwilę to czas, aby podnieść poprzeczkę. W 2 kroku 2/3 zabawki wypełniam karmą, a 1/3 czymś o konsystencji pasztetu (np. mokra karma, pasztet, rozdrobniony banan, rozgotowana marchew). Stopniowo zmieniam proporcję wypełniając kong coraz większa ilością pasztetu. Gdy pies jest już ekspertem w wyjadaniu można łączyć karmę z jogurtem czy zawartością puszki i taką masą napychać zabawkę.
Jeśli pies ma problemy z żołądkiem i może jeść tylko 1 rodzaj karmy, namocz granulki wodą aż rozmiękną i powstałą papkę i napchaj do środka. Tak przygotowany Kong można podać psu od razu lub zamrozić. Wówczas wyjadanie zajmie mu dłużej.

Mojemu psu wyjedzenie Konga zajmuje od niespełna minuty (same chrupki) do kilkunastu
minut.
​Czasem zdarza się, że coś utknie na dnie i wówczas pomagam psu. To fajna okazja, by pokazać mu, że można ze mną współpracować i umiem 
rozwiązać jego problemy.

Lickimata

lickimata w trakcie wypełniania jogurtem
pies węszy w poszukiwaniu jedzenia na stole
To dość nowy produkt na naszym rynku. To plastikowa tacka z różnymi wypustkami
przeznaczona szczególnie na miękki rodzaj karmy (np. jogurt, serek naturalny, pasztet,
mokra karma dla psa, mielone mięso, musy owocowo-warzywne w tubkach, czy
samodzielnie zblendowane warzywa i owoce). Pies ma za zadanie oczyścić tackę z jedzenia i aby to zrobić musi zlizywać pokarm. Ja kupiłam model Slow Mo. Oczywiście niektóre psy, te bardziej niecierpliwe mogą próbować wygryzać jedzenie – i w zależności od tego, co w niej umieścisz może im się to udać. Najlepiej sprawdzi się metoda prób i błędów. Wiadomo, że nakładając jogurt zwiększysz prawdopodobieństwo, że pies będzie musiał wylizać tackę to czysta, natomiast zamrożone mięso mielone może odchodzić kawałkami.
Mój oczyszcza matę w przedziale ok. 15 – 3o minut.

Wyszukiwanie schowanych chrupek

Ta aktywność odpowiada naturalnej potrzebie psa do poszukiwania jedzenia. Psy uwielbiają przeszukiwać teren w poszukiwaniu jedzenia. Daje im to ogromną satysfakcję
(zdecydowanie większą niż opracowanie miski w 30 sekund). Dla psa węszenie jest czymś
takim jak dla nas praca w skupieniu. Dlatego mówi się, że 20 minut węszenia jest jak
godzina spaceru. Właśnie z tego powodu rozwiązaniem wielu problemów z nadpobudliwością u psów jest zaangażowanie psiego nosa.

Zabawa polega na chowaniu jedzenia w różnych zakamarkach w domu. Oczywiście na
początku zadanie jest bardzo proste. Sadzasz psa w pokoju, mówiąc aby został (przy okazji
sprawdzisz czy pies zna komendy: siad i zostań). Jeśli pies umie zostać, rozłóż smakołyki na podłodze (ja używam po prostu karmę, którą pies je i w ten sposób pies może zjeść nawet cały posiłek).
Na początku pies powinien widzieć gdzie je rozkładasz. Schowaj maksymalnie 5 sztuk i zwolnij psa do poszukiwań komendą: „szukaj”. Nie mów w tym czasie do psa, nie zachęcaj go do szukania, ewentualnie jeśli sam się zniechęci, pomóż mu znaleźć resztę smakołyków, a w następnej sesji zmniejsz poziom trudności. Na początku pies musi zrozumieć o co ci chodzi.
Gdy pies rozumie zadanie i szybko znajduje smakołyki, to czas na podniesienie poprzeczki.
Zacznij chować więcej smakołyków w trudniej dostępnych miejscach i na różnych
wysokościach (np. na krześle, szafce, za doniczką, w nogach krzesła itp.). Ostatni,
najtrudniejszy etap jest taki, że pies zostaje w innym pomieszczeniu, niż tam gdzie
pochowane będzie jedzenie. Gdy ukryjesz wszystkie chrupki wróć i zwolnij go komendą:
szukaj.
To świetny sposób na zabicie nudy w domu, ale też rozrywka dla psa gdy wychodzisz do
pracy. Chowaj smakołyki ostrożnie, kilka razy zdarzyło mi się, że chrupek wpadł pod szafkę i musiałam przesuwać meble, bo mój pies warował z nosem w szczelinie.
pies, jack russell terrier, przygląda się suszonym gryzakom leżącym na stole
Wyszukiwanie smakołyków na poziomie eksperckim

Kiedy warto sięgnąć po zabawki na jedzenie?

Nauka zostawania w domu – zaletą zabawek na jedzenie, o których mówię jest
bezpieczeństwo. Oczywiście żaden producent nie da 100% gwarancji niezniszczalności
jednak wydaje mi się, że ryzyko jest mniejsze niż przy naturalnych gryzakach. Jadalne
gryzaki podaję psu gdy jestem w domu i w razie zakrztuszenia czy zadławienia jestem w
stanie szybko interweniować. Wiem, że niektóre psy mają szczególną skłonność do
destrukcji. W takiej sytuacji sugeruję, aby po każdym posiłku zabierać Kong, Toppl czy lickimatę, aby pies kojarzył je bardziej z jedzeniem niż zabawą.
Wychodząc z domu przygotowuję dla psa wypełniony jedzeniem kong lub lickimatę i podaję na chwilę przed wyjściem, aby pies miał dobre skojarzenia z moją nieobecnością. Mam tu na myśli proces nauki zostawania w domu. Aczkolwiek nawet teraz, mając dorosłego psa, który nie ma problemów z samotnością, często daję mu posiłek na chwilę przed wyjściem.

Przyzwyczajanie do jazdy autem – podobnie jak z nauką zostawania w domu, zabawki
wypełnione jedzeniem przydadzą się podczas oswajania psa z jazdą autem (lub innym
środkiem lokomocji, np. autobusem, tramwajem, metrem czy pociągiem). Wsiadając do auta daję psu kong i ruszam w drogę. Pies koncentruje się na wyjadaniu, a 10-15 minutowe
wydobywanie posiłku (o ile nie jest frustrujące i nie nakręca tym samym psa) sprawia, że
pies chętniej zasypia po jedzeniu, a podróż mija nam spokojnie.
Mój pies nigdy nie przepadał za jazdą samochodem i nawet ostatnio podejmował bardzo
aktywne próby opuszczenia samochodu. Jedną z rzeczy, które wykorzystałam, aby
przypomnieć mu, że w samochodzie może być przyjemnie była lickimata.

Trening klatkowy – w trakcie nauki wchodzenia i pozostawania w klatce bardzo często
sięgam po jedzenie. W klatce wydaję każdy posiłek. Są zabawki, które można przytwierdzić do klatki w taki sposób, że pies musi przebywać w klatce, aby zjeść posiłek (np. Toppl). W przypadku Konga wiele psów wynosi zabawkę poza klatkę. W kennelu szczególnie dobra może okazać się lickimata, bo wiele psów wylizuje ją na leżąco – po 30 minutach wylizywania jest dużo większe prawdopodobieństwo, że pies zostanie przy macie i zaśnie.
pies wylizuje lickimatę
Hugo w skupieniu wylizuje jogurt z Lickimaty
Spokojne zachowanie w nowych miejscach (kawiarnie, restauracje, hotel, wizyta u
znajomych) – siadając przy stoliku w kawiarni daję psu kong. Zajęty wyjadaniem nie zwraca uwagi na otaczające go bodźce i uczy się, że to sytuacja, w której należy spokojnie leżeć. Jest to lepsze niż wydawanie psu pojedynczych smakołyków za dobre zachowanie, ponieważ pomaga mu się zrelaksować. Pies, który wie, że w każdej chwili może dostać smakołyk pozostaje w ciągłym w napięciu.
​
Spokojne zachowanie podczas wizyty gości – jeśli twój pies ekscytuje się wizytą gości,
przygotuj wcześniej kong lub lickimatę (najlepiej zamrożone) i gdy tylko goście zaczną się
pojawiać daj psu posiłek. Niektóre psy będą tak bardzo podeskcytowane, że na początku nie będą potrafiły skupić się na jedzeniu. W tej sytuacji sugeruję, aby pies był na smyczy lub zamknięty w klatce. Ważne, aby nie miał możliwości witania gości i podskakiwania na
początku. Wyjadanie z maty pomoże obniżyć emocje i pies będzie dużo spokojniejszy.

Zabawki na jedzenie to niekoniecznie fanaberia i kolejny pomysł jak nabić czyjąś kieszeń
niepotrzebnymi akcesoriami, a naprawdę dobry sposób na uatrakcyjnienie psu posiłku. Życie psów z jednej strony robi się coraz trudniejsze (nadmiar bodźców), a z drugiej monotonne (długie godziny samotnie spędzone w domu, krótkie spacery dookoła bloku). Trudno się dziwić, że psy mają coraz więcej problemów. Dlatego wg mnie warto zainwestować w coś, co w prosty sposób zaspokoi przynajmniej część spośród ich potrzeb. Zabawka nigdy nie zastąpi ruchu i aktywności z człowiekiem, ale myślę, że większość psów ucieszy się z takiego prezentu.

Share

0 Comments

1/23/2020

Pies Przewodnik – dlaczego warto zostać wolontariuszem?

0 Comments

Read Now
 
Młody labrador w trakcie nauki na psa przewodnika
W listopadzie 2019r. dość spontanicznie przyjęłam pod swój dach labradora z Fundacji Pies Przewodnik. Na ogół mam problem z podejmowaniem decyzji, analizuję wszystko od zakupu jogurtu po poważne życiowe decyzje. Jak się jednak okazuje jeśli z czymś jest mi naprawdę po drodze, to słucham intuicji i decyzję podejmuję na pniu. Tak było z Bandim, psem aspirującym do roli przewodnika dla osób niewidomych.
​
Bandi, jeszcze wtedy Boston, oficjalnie Bandy, w domu Nowy aka Szpagat trafił do mnie nagle i niespodziewanie. Zobaczyłam ogłoszenie u znajomego trenera i pomyślałam, że może warto spróbować. Zanim się obejrzałam Nowy był w domu.

Bandi co i rusz zaskakuje mnie tym, z jaką łatwością przystosowuje się do nowych warunków. Miasto nie robi na nim większego wrażenia, wizyty w sklepach i centrach handlowych znosi dobrze, po przejechaniu dwóch przystanków autobusem staje się królem pojazdu i rozkłada wygodnie na środku. Nawet jeśli coś go zaniepokoi, to tylko na chwilę. Do tej pory najgroźniejszym adwersarzem okazał się samotny hydrant, ale Bandi już chyba o tym nie pamięta.

Oczywiście to nie tak, że rzucam go w wir wydarzeń i patrzę jak sobie radzi. Stopniowo pokazuje mu świat, zawsze jestem obok i udzielam wsparcia nie tylko wydając jedzenie, ale przede wszystkim aktywnie uczestnicząc w jego socjalizacji – gdy sytuacja jest zbyt trudna odchodzimy, czasem siedzimy na uboczu powoli chłonąc miejski zgiełk. Co nie zmienia faktu, że chłopak ogarnia. 

Dlaczego zostałam wolontariuszem fundacji szkolącej psy dla osób niewidomych?

Wolontariat w fundacji szkolącej psy na przewodników, to świetna okazja, aby sprawdzić siebie, a przy okazji zrobić coś dobrego dla innych. Nie będę jednak ukrywać, że zgłosiłam się do programu z egoistycznych pobudek. Rozważam zakup drugiego psa, gdzieś po głowie chodzi mi labrador z linii pracującej, to dobra okazja, by dowiedzieć się czegoś więcej o rasie, sprawdzić jak mój pies zareaguje na powiększenie stada oraz jak ja odnajdę się w nowej sytuacji.
​
Poczucie społecznej misji pojawia się z czasem. Z upływem kolejnych tygodni poznaję coraz więcej osób słabowidzących i niewidomych. To przemili, dowcipni, uśmiechnięci ludzie. Obserwuję ich i psy, poznaję historie i przygody – wesołe i te mrożące krew w żyłach. Dopiero wtedy zaczynam sobie uzmysławiać jak ważna jest funkcja, którą pełnię. 

Wolontariat w praktyce

Bo należy sobie uświadomić, że to kawał ważnej roboty! Biorąc psa pod swój dach, opiekując się nim, socjalizując go i szkoląc, kładziemy fundamenty pod jego późniejszą pracę. Pies, który jest zaopiekowany, ma swój dom, ufa ludziom, którzy się nim opiekują jest bardziej pewny siebie, a za tym idzie równowaga psychiczna. Taki pies lepiej się uczy, lepiej znosi stres i rozwiązuje problemy.
socjalizacja przyszłego psa przewodnika na poczcie

Podstawą jest socjalizacja. Z Bandim częściej niż do lasu jeżdżę do miasta (niestety). Przechadzamy się po galeriach i centrach handlowych, chodzimy razem po pieczywo, nadajemy listy. Przesiadamy się z tramwaju do autobusu, jeździmy metrem. Planując dzień Bandiego zastanawiam się, jak w przyszłości może wyglądać jego życie i zahaczam o miejsca, które później mogą być dla niego codziennością. Takie wycieczki wiążą się z treningiem asertywności. Pies przewodnik towarzyszy osobie niewidomej we wszystkim. Dlatego musi umieć zachować się w piekarni, autobusie, a nawet kościele. Jak pewnie łatwo wam sobie wyobrazić nie każdy ma ochotę wpuścić psa do sklepu także na pewno będziesz mieć okazję wyjaśnić dlaczego akurat ten pies ma prawo wejść do środka.

Zakaz wejścia z psem to jedno. Innym problemem jest nadmiar entuzjazmu na widok szczeniaka. A te wywołują przeróżne reakcje ze strony przechodniów. Mnóstwo osób chce pogłaskać pieska, zaczepia cmokając lub bez pytania wyciągając ręce w jego stronę. I tutaj musisz wykazać się asertywnością i stanowczo odmawiać. Najlepiej potraktować to zadaniowo, jako trening skupienia w dużych rozproszeniach. Z mojego doświadczenia ignorowanie przechodniów i pełna koncentracja na psie robi 90% roboty. Na pozostałe 10% musisz znaleźć swój sposób.
Do zadań wolontariusza należy również nauka podstaw posłuszeństwa pod okiem trenera. W ciągu roku pies uczy się m.in. siadu i warowania wraz z zostawaniem w tych pozycjach, spokojnego czekania na jedzenie, chodzenia na luźnej smyczy, odchodzenia i pozostawania na miejscu (w klatce i na legowisku). Nie martw się jeśli nie dasz rady przerobić z nim wszystkiego. Doświadczony trener jest w stanie nauczyć psa, tego co jest niezbędne, zwłaszcza jeśli ty dasz psu to, czego potrzebuje w początkowym okresie swojego życia – dobry dom. Po ukończeniu 12 miesięcy pies trafia w ręce trenera i dopiero wówczas przechodzi z nim szkolenie specjalistyczne.

Opiekowanie się przyszłym psem przewodnikiem to wymagające zadanie. Nie mogę pozwolić mu na głupotki, Bandi musi być poważnym psem. Nie ma zabawy w aportowanie, nie ma przeciągania się szarpakiem ani tulenia na kanapie. Spacery są wymagające, bo mimo młodego wieku pies musi kontrolować emocje i impulsy, nie może swobodnie pobiegać, okazjonalnie pogonić wiewiórki czy popływać w bajorku. Ten aspekt chyba najtrudniej przejść. Znaleźć balans między byciem szczeniakiem, byciem psem, a rolą którą ma w przyszłości pełnić.

Trenerzy z fundacji doskonale o tym wiedzą i na kolejnych spotkaniach uzmysławiają to, co dla niewidomych jest prozą życia. Ja jestem w stanie nawet kątem oka dostrzec, że pies namierzył ptaka lub innego psa i za moment pociągnie w tamtą stronę – mogę się przygotować. Niewidomy nie ma tej szansy. Zaskoczony nagłym szarpnięciem prawdopodobnie się przewróci. Dlatego od pierwszych miesięcy życia psa, my wolontariusze, musimy pokazać mu, że musi być ponad to. Ma umieć ignorować bodźce i trzymać emocje na wodzy. 
socjalizacja przyszłego psa przewodnika

Pieskie życie?

Gdy rozmawiam ze znajomymi i opowiadam o życiu Bandiego większość osób żałuję psa, mówiąc, że ten to ma ciężkie życie. Czasem się z tym zgadzam. Chciałabym dać mu więcej wolności, zaadresować wszystkie jego potrzeby, pozwolić mu być niesfornym szczeniakiem. Ale z drugiej strony myślę o psach, które spędzają 8-10h samotnie w domu, po powrocie wychodzą na krótki spacer, i w gruncie rzeczy wiem, że to nie Bandiego powinno być nam żal. To fakt, jego życie będzie pełne zasad, których będzie musiał bezwarunkowo przestrzegać, nie będzie frywolne. Ale w zamian za to będzie miał to, czego psy potrzebują, a wiele z nich nie ma – zajęcie i bliski kontakt ze swoim człowiekiem.

​Bandi jest z nami dopiero 3 miesiące, a ja nie pamiętam kiedy ostatnio nazwałam go „Nowy”. Mimo, że traktuję go inaczej niż Huga i staram się trzymać dystans, to czuję, że rozstanie nie będzie takie proste...

Wiele osób najbardziej boi się właśnie tego - oddania psa, którego pokochało. Nie warto nikogo zwodzić, rozstanie będzie miało słodko-gorzki smak. Jednak końcówka drogi, w której Pies Przewodnik spotyka człowieka, towarzysza swojego życia, któremu otworzy świat, jest tego warta. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. 


Chcesz zostać wolontariuszem lub dowiedzieć się więcej o programie? Skontaktuj się z Fundacją Pies Przewodnik w Warszawie.  

Share

0 Comments

12/30/2019

wspólne Spacery jako alternatywa dla psich wybiegów

0 Comments

Read Now
 
psy na wspólnym spacerze bez smyczy węszą idąc na spacerze równoległym
Z jakiegoś powodu panuje w nas – ludziach – przekonanie, że pies powinien mieć kontakt z jak największą liczbą innych psów. Tylko wtedy będzie prawidłowo zsocjalizowany, tylko wtedy będzie umiał zachować się w towarzystwie, tylko wtedy będzie szczęśliwy. Dlatego tak wiele osób chodzi na spacer na psi wybieg lub do parku specjalnie po to, aby psy się pobawiły.
Jako introwertyk z natury i przekonania uważam, że mniej znaczy więcej i dlatego nie serwuję psom przypadkowych spotkań. W tym tekście wyjaśnię dlaczego i co oferuję w zamian. 

Czym dla psa jest spotkanie z obcym psem?

Obce sobie psy nie postrzegają siebie nawzajem, jako kompanów do zabawy, a raczej jako źródło stresu. Nieznajomy pies to potencjalne zagrożenie – niekoniecznie kwestia życia bądź śmierci, ale problem m.in. zasobów czy terytorium. Dodatkowo, wiedząc że spotkanie jest nieuniknione (a w mieście zazwyczaj tak bywa), pies w bardzo krótkim czasie musi zebrać bardzo dużo informacji o obcym: jakie są jego intencje, czy jest przyjazny, dlaczego się zbliża? Nadejście obcego narusza poczucie bezpieczeństwa, a psy jako gatunek bardzo je sobie cenią.
Wiele osób korzysta z psich parków (wybiegów dla psów), ponieważ chce, aby psy się pobawiły, miały kontakt z innymi pobratymcami oraz rzecz jasna… wybiegały się. Pytanie czy regularne spotkania z grupą obcych psów to taki dobry pomysł? 

zabawa z pozoru

Zabawa z nowo napotkanym psem rzadko kiedy jest tym czym się wydaje, czyli zabawą. Częściej to rywalizacja, próba ustalenia pozycji, hierarchii, przejęcia kontroli nad sytuacją lub – próbą pozostania w jednym kawałku.

Może niełatwo w to uwierzyć, ale nie wszystkie psy są miłe, nie wszystkie chcą się tylko przywitać. Nie wszystkie lubią towarzystwo innych. A co najważniejsze – nie wszystkie posiadają odpowiednie kompetencje, aby poradzić sobie z każdym problem… psem, nieważne miłym czy niemiłym. I wtedy w najlepszym razie zaczyna się flirt lub psa paraliżuje strach, a w najgorszym dochodzi do agresji.

Niektóre psy „bawią” się, bo nikt im nie pokazał, że można inaczej, a wręcz czują że jest to ich psi obowiązek. Od najmłodszych lat pakujemy je w sytuacje bez wyjścia – psy muszą się przywitać, muszą się powąchać, muszą się poganiać. A psy tak jak ludzie są różne i różnie reagują na stres.

Są takie, które na widok obcego psa reagują bardzo czytelnie – rzucają się na smyczy, szczekają, warczą. Takim psom w pewnym momencie dajemy spokój. Unikamy interakcji, bo unikamy awantury, bo unikamy wstydu.

Inne psy jakoś sobie radzą. A to uciekną, a to schowają się za nogami właściciela, a to wpadają we flirt, który z pozoru wygląda jak najlepsza zabawa – trochę głupiutki ten piesek, ale na pewno ma radość z zabawy, bo tak szaleje!

Są psy, które wiedzą, że nie mają ochoty na zabawę ani na udawanie, że się bawią i te na ogół mają sporo szczęścia – znudzeni właściciele szybko rezygnują z psich wybiegów. Taki pies unika konieczności zapasów, przepychanek i stawiania granic namolnym psom, za to zyskuje to, co kocha - spacer ze swoim przyjacielem, człowiekiem.
​
Nie znaczy to jednak, że każdy pies jest wrogiem, a każde spotkanie gehenną. Nie mniej jednak warto oszczędzić psu dziesiątek przypadkowych kontaktów, a w zamian za to znaleźć mu kilku prawdziwych przyjaciół. 

Jak powinien wyglądać spacer z psem i jaka jest rola przewodnika?

Idealne towarzystwo na wspólny spacer to takie psy, które czują się dobrze w swoim towarzystwie. Proste? I tak i nie. Nie każdy pies pasuje do siebie temperamentem, psy różnią się wielkością i stylem zabawy. Z mojej perspektywy ważne jest to, aby psy i ludzie czuli się na spacerze swobodnie. Psy mogą wchodzić w interakcje, ale nie muszą, a na pewno nie powinny być na sobie uwieszone non stop. Ważne, aby każdy pies miał swobodę i wolność wyboru.

Może się poganiać jeśli lubi, pouprawiać zapasy – jeśli lubi, pobuszować w krzakach, podreptać w błocie, kopać dołki, pływać w bajorkach, szwędać się bez celu – jeśli oczywiście lubi. I ten drugi pies będzie mu w tym towarzyszył lub nie. Ważne, aby wszyscy (w tym ludzie) czuli się komfortowo.
​
Bardzo ważna jest rola człowieka. To ty, jako przewodnik, musisz być czujny i obserwować czy spacer jest przyjemny dla wszystkich, czy któryś z psów nie jest zbyt nachalny, czy nie prowokuje zbyt mocno pozostałych, czy daje im przestrzeń. Dlatego zawsze obserwuj psy, miej z nimi kontakt (upewniaj się czy reagują na przywołanie, czy jest z nimi jakakolwiek łączność), hamuj w zapędach jeśli widzisz, że zabawa robi się zbyt ostra albo zdominowana przez jednego zawodnika. Nie bój się w takiej sytuacji zapiąć psów na smycz – to da czas na powrót mózgu z rejonu kuperka. Jeśli psy są nadmiernie podekscytowane, przekieruj ich uwagę na środowisko i węszenie rozrzucając na ziemię garść smaków (pod warunkiem, że nie mają problemów z dzieleniem się jedzeniem z innymi).
 
Jako właścicielka psa, który lubi się nakręcić i błyskawicznie przełącza się ze stanu spokoju do skrajnego pobudzenia bardzo często przeplatam spacer marszem na smyczy i momentami wolności. Ale dbam o to, aby nie był to skok ze skrajności w skrajność (spokój na smyczy vs totalne pobudzenie bez). Teraz w towarzystwie innych psów mój Hugo potrafi węszyć, kopać dołki, czy położyć się i gryźć patyk, ale jest to wynik ok 1,5 – 2 lat pracy. Na szczęście większość psów jest bardziej umiarkowana i spacer powinien być w większości przyjemnością, a nie drogą przez mękę.

Trzech muszkieterów, czyli ilu przyjaciół powinien mieć pies

Planując aktywności dla swojego psa, pamiętaj, że zmęczenie psa to nie tylko „wybieganie”. To również eksploracja terenu– węszenie, szwędanie się, gryzienie patyków czy wspólne nic nie robienie oraz wyzwania – nauka nowych ćwiczeń czy praca nosem. Najważniejsza jest równowaga.

Jeżeli chodzi o to jak często powinieneś zabierać psa na spacery z przyjaciółmi, to wg mnie jedno lub dwa takie spotkania w tygodniu powinny zaspokoić potrzeby socjalne psa, a do tego wystarczy naprawdę kilku kompanów (3-5 i niekoniecznie wszyscy na raz).

Mój pies regularnie spotyka się z maksymalnie trzema psami, zna ich oczywiście więcej, ale w towarzystwie tych trzech jest zrelaksowany i szczęśliwy. Gdybym z braku czasu stała przed wyborem: 1 spotkanie z zaprzyjaźnionym psem co 2 tygodnie, a wypad na psi wybieg co 3 dzień, to zdecydowanie trzymałabym się pierwszej opcji. Aby zapewnić psu niezbędną dawkę ruchu, poszłabym na wspólny spacer - tylko ja i mój pies.

I to jest to, co lubię najbardziej!

A ilu przyjaciół ma twój pies? Chodzicie razem na wybiegi? Może macie zaprzyjaźnioną paczkę, z którą możecie przejść się poza teren psiego parku? Podziel się w komentarzu :) 

Share

0 Comments

12/13/2019

teoria dominacji w praktyce

0 Comments

Read Now
 
​Ile razy słyszałeś, że pies próbuje zdominować innego na wybiegu? A może sam zastanawiałeś się czy nie tracisz swojej pozycji w hierarchii, gdy Burek zajmuje centralne miejsce na środku łóżka?

Zawsze gdy słyszę o tym, że pies próbuje kogoś zdominować przypomina mi się słynny dialog z bajki o dwóch myszach, którym przyświecał jeden cel:
​
- Móżdżku, co będziemy robić dziś w nocy?
- Dokładnie to samo co robimy każdej Pinky, opanowywać świat!

teoria dominacji

Mimo tej analogii, nie wydaje mi się, aby pytania o dominację były głupie. I wcale nie dlatego, że nie ma głupich pytań, tylko dlatego, że często zachowania, którym przykleja się łatkę “dominacji” niosą ze sobą ważny komunikat. Istotą dyskusji powinno być więc to, co pies próbuje przekazać i dlaczego, a nie dywagacje czy teoria dominacji jest aktualna, czy można ją włożyć między bajki.
A niestety trochę tak jest. Kwestia dominacji dzieli psiarzy na dwa stronnictwa. W uproszczeniu: po jednej stronie barykady stoją ludzie inspirowani programem słynnego zaklinacza psów, a po drugiej przedstawiciele ściśle pozytywnego nurtu w szkoleniu zwierząt.
Dyskutując o tym czy założenia teorii dominacji są słuszne czy nie, łatwo po drodze zgubić meritum sprawy, czyli: co w praktyce oznacza zachowanie psa, jakie mogą być jego konsekwencje i jak im przeciwdziałać? 

bądź przywódcą stada

- Musisz być samcem Alfa! Pokaż psu, kto tu rządzi.
- Bzdura! Teoria dominacji została dawno obalona. Nie ma w niej ziarna prawy!


Tyle sprzecznych komunikatów. Co robić? Najłatwiej jest krytykować.

​Moim zdaniem nie rozwiążemy problemów, „kozacząc” i udowadniając psu, kto jest silniejszy, ale też zagłaskiwanie psa, który robi co chce nie bacząc na konsekwencje nie wydaje się dobrą alternatywą. I tak, czasem zdarza się, że to my musimy zdecydować za psa, zwłaszcza w sytuacji gdy wiemy, że bez tego wpakuje się w kłopoty. Co absolutnie nie wyklucza tego, aby w trudnych momentach udzielić mu wsparcia.

Pies, jack russell terrier, na smyczy siedzi przed trenerem psów i patrzą na siebie wzajemnie.
Ja sama nie czuję się wybitnym samcem Alfa. I nie ułatwia mi sprawy bycie blondynką, o niezbyt donośnym głosie i wątpliwej muskulaturze. Co nie zmienia faktu, że mój pies potrzebuje przewodnictwa. I nie dlatego, że chce mnie zdominować i wydaje mu się, że jestem jego oponentem, że będziemy walczyć o miskę, legowisko i na końcu drogi o sukę. Odpowiedź jest prostsza i mniej irracjonalna. To kwestia zaufania - moje przewodnictwo gwarantuje bezpieczeństwo. Nawet w trudnych momentach. ​

pozycja w hierarchi

Gdyby istniał poradnik: “Zostań przywódcą, czyli o tym jak nie zostać zdominowanym przez psa”, znalazłaby się w nim lista porad, a spośród nich na czele byłyby zapewne:
  1. Pies nie może przejść pierwszy przez drzwi.
  2. Pies nie może dostać posiłku przed Tobą.
  3. Nie pozwalaj psu wskakiwać na łóżko.
  4. Bawiąc się w przeciąganie, nigdy nie dawaj psu wygrać.
  5. W przypadku niesubordynacji, przewróć psa na plecy i przytrzymaj.
  6. Na wszelki wypadek, nie podawaj surowego mięsa - wzmaga agresję.

​Tak przedstawione rady dają poczucie, że pies jest chodzącym monstrum, które tylko czai się, aby przegryźć ci gardło we śnie. A przecież psy są całkiem fajne. Gdyby tak nie było, jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mniej więcej połowa Polaków ma psa? Czy brak słońca powoduje aż taką depresję, wręcz myśli samobójcze? Nie! Psy są po prostu super.
I jak każde żywe stworzenie potrzebują poczucia bezpieczeństwa. Tylko co zrobić, aby pies czuł się bezpiecznie? Zrolować go na plecy? Przegłodzić kilka dni? A może by tak wprowadzić jasne zasady? 

czytelne zasady

I znów ośmielę się na nieco kontrowersji. Nie wszystkie w/w punkty są w istocie złe. Trudno je zresztą zupełnie negować, bo często przekładają się one na poprawę jakości życia z psem. Ale nie dlatego, że udało nam się poskromić bestię, która wreszcie zna swoje miejsce w stadzie, tylko dlatego, że bestia zrozumiała reguły, jakie panują w tym konkretnym stadzie. Albo będąc bardziej precyzyjnym - zobaczyła, że istnieją jakiekolwiek reguły.
Trener psów leży na trawie, a nad nim stoi pies, jack russell terrier. Obalają teorie dominacji.
W naszym "stadzie" istnieją zasady. Wyglądają nawet podobnie do przytoczonych przeze mnie wcześniej, ale idzie za nimi zupełnie inna motywacja:
  1. Lubię gdy mój pies musi pomyśleć zanim podejmie jakieś działania. Zależy mi na tym, aby potrafił powstrzymywać swoje impulsy, a wyjście na spacer (zazwyczaj przez drzwi) jest idealnym momentem na trening umiejętności.
    Pies chce wyjść na zewnątrz, zależy mu na tym tak bardzo, że przepycha się w drzwiach, ciągnie jak szalony, depcze mi po piętach i wyje z podekscytowania. Jeśli pozwolę mu wyjść z domu w towarzystwie takich emocji, mogę być pewna, że reszta spaceru będzie to kitu. Wobec tego uczę spokojnego zachowania przed wyjściem i te przysłowiowe drzwi są do tego idealne - to wyraźny punkt odniesienia. Pies dokładnie rozumie ideę drzwi, wie, że to brama do krainy szczęśliwości - nowe zapachy, koledzy za rogiem, zabawa z piłką i radosne pląsanie na świeżym powietrzu.
    W związku z tym wprowadzam zasadę - wyjdziesz, jeśli będziesz spokojny. Ostatecznie nie ma dla mnie tak dużego znaczenia, kto przejdzie przez drzwi pierwszy, o ile wydarzy się to na ustalonych przeze mnie i czytelnych dla psa zasadach (pozwalam mu wyjść na hasło).
  2. Z miską jest podobnie, jak przejściem przez drzwi - liczą się emocje. Czy pies podskakuje, wytrącając jedzenie z ręki, czy grzecznie czeka na zaproszenie do posiłku? Nie dostanie jedzenia, jeśli nie będzie spokojny.
  3. Mój pies śpi, gdzie popadnie i generalnie jest mi obojętne, gdzie będzie spał twój pies, o ile zna komendę odsyłającą: zejdź i/lub na miejsce, i nie warczy na ciebie gdy zbliżasz się do łóżka lub chcesz go z niego wyprosić.

Kolejne „zasady”, to nie tyle zasady, co wiecznie żywe mity.
  1. Zabawa z definicji powinna sprawiać przyjemność. Psy, bawiąc się ze sobą bardzo często pokazują swoje słabości, wręcz – odsłaniają się przed drugim psem. Skąd więc wniosek, że z człowiekiem musi być inaczej? W zabawie kluczowa jest równowaga. Pies, bez szansy na zwycięstwo szybko się zniechęci i prędzej zacznie uciekać z zabawką niż oferować ją tobie. Daj psu czasem wygrać, grozi ci co najwyżej więcej frajdy. Moja rada? Naucz psa puszczania zabawki na komendę, a w nagrodę za jej wykonanie… baw się dalej!
  2. Przewróć psa na plecy i pokaż mu kto rządzi! Jest wiele innych metod, aby poradzić sobie z problemem. Po takim zachowaniu pies nie pomyśli, że jesteś samcem Alfa, nie zapała do ciebie większą sympatią ani tym bardziej respektem. Posłuszeństwo oparte na strachu niewiele ma wspólnego z relacją. Na szacunek również trzeba sobie zasłużyć. A czy rolowanie psa jest skuteczne? Polemizowałabym.
  3. Surowe mięso a agresja. Jedzenie surowego mięsa nie wzmaga agresji, to po prostu tak nie działa. Gotowa karma nie powstała dlatego, że wzrastała liczba psich sfor polujących na ludzi, tylko dla naszej wygody. Psy mogą jeść mięso zarówno surowe jak i przetworzone – jedyne co w tym temacie powinniśmy rozważać to aspekty zdrowotne.
 
Podsumowując, nie uważam, aby pies - niezależnie od tego czy mamy do czynienia z małym chichuahą czy potężnym rotweillerem, większą część dnia planował jak cię zdominować i zostać panem twojego domu. Jeśli pies wykonuje ruchy kopulacyjne względem poduszki bądź twojej nogi, warczy gdy zbliżasz się do jego posłania lub miski, albo broni dostępu do “swojego” (twojego!) łóżka, to ewidentnie ma ci coś do powiedzenia. Aby rozwiązać problem, należy się zastanowić nad jego źródłem i dobrać odpowiednie metody pracy z psem. Wówczas pozostaje konsekwentne ich wdrażanie i nieco cierpliwości. 

Share

0 Comments

10/20/2019

zasady skutecznego przywołania

0 Comments

Read Now
 
Przywołanie to najważniejsza umiejętność jaką powinien znać pies. Wprawdzie osiedlowa rzeczywistość wskazuje na co innego jednak moim zdaniem bez dobrego przywołania nie ma mowy o swobodnym bieganiu bez smyczy. Pies, który nie wraca na wołanie może być nie tylko uciążliwy (podbiega bez pozwolenia do obcych psów, nie zamierza przerwać zabawy z kolegami), ale i stanowić niebezpieczeństwo dla siebie lub otoczenia (może wpaść pod auto w pogoni za piłką lub koteczkiem).

Przywołanie to nic innego jak powrót psa na wołanie. Czasem jest łatwo: okolica jest pusta, nie dzieje się nic specjalnego – wówczas przywołanie to łatwizna. Ale zazwyczaj na spacerze poza nami są inne psy, przechodnie, rowerzyści, biegające dzieci, samochody. Podobnie za miastem czyhają niebezpieczne pokusy – świat unikalnych zapachów i dzika zwierzyna. U większości psów na widok biegnącej sarny włączy się instynkt pogoni.

Dlatego tak ważne jest, aby od początku pracować nad tą umiejętnością.
Trening przywołania zacznij ćwiczyć w domu. Za każdym razem gdy wołasz psa i ten przychodzi, nagradzaj go kilkoma smakołykami lub zabawą.

Kilka zasad skutecznego przywołania
​
  1. Atrakcyjna nagroda – aby nauka była skuteczna nagroda musi być dla psa wartościowa. Ucząc psa powrotów, używaj najlepszych kąsków (mięso, ser, kiełbasa itp.) lub zabawki, od której pies nie może oderwać wzroku.
    Nagroda musi być nie tylko smaczna, ale i podana w ciekawy sposób. Naucz psa łapania smakołyków w locie i pozostawaj w ruchu. Gdy pies zbliża się do ciebie zacznij uciekać z zabawką lub parówką w ręku – zobaczysz jakiego dostanie przyspieszenia.
  2. Nastawienie – pies musi chcieć do ciebie wrócić. Jeśli jest rozzłoszczony lub spięty, pies będzie wolał cię unikać niż się zbliżyć. Dlatego nie złość się na psa, bądź zrelaksowany i uśmiechnięty. Dobre nastawienie to połowa sukcesu!
  3. Mowa ciała – zdarza się, że nieświadomie blokujemy psa swoim ciałem. Bardzo często kierujemy do psa przeciwstawne komunikaty: co innego mówią nasze słowa, a co innego ciało. Dlatego otwórz się na psa, cofaj zamiast iść w jego stronę, nie wpatruj się w niego. Aby ułatwić psu powrót do ciebie zacznij uciekać.
  4. Loteria – na początku nagradzaj każde pzywołanie, ale z czasem gdy umiejętność robi się silna i stabilna, nagradzaj losowo. Pamiętaj, aby chwalić psa za każdy powrót (“brawo! Dobry pies!”), ale jedzenie lub zabawkę dawać losowo. Dzięki temu nie uwiążesz się do smaków, a pies będzie bardziej zmotywowany, bo do nauki... wkradnie się element zaskoczenia. 
Picture

Share

0 Comments
<<Previous
Details

    autor

    Marta Wieczorkowska, trener psów. Kiedy nie szkolę (siebie bądź psów), to piszę. Celem mojego mini-bloga jest upowszechnianie wiedzy o szkoleniu psów. 

    Archives

    June 2020
    January 2020
    December 2019
    October 2019
    September 2019

    Categories

    All
    Wychowanie Szczeniaka

    RSS Feed

  • Home
  • o mnie
  • Szkolenie indywidualne
  • Szkolenie grupowe
  • petsitting
  • Blog
  • Kontakt