Wybierając się na konsultacje, jeszcze zanim poznam psa i jego rodzinę, zastanawiam się co przyda się w tym konkretnym przypadku. Czasem jest aż mi trochę głupio, bo jedną z pierwszych porad, które daję jest sugestia zaopatrzenia się w zabawki do jedzenia. Wiele osób sceptycznie podchodzi do kupowania dodatkowych akcesoriów służących do karmienia psa. „Przecież ma miskę!” Wcale mnie to nie dziwi, ja sama nie jestem fanką kupowania akcesoriów bez opamiętania. Dlatego podzielę się z wami moimi mocno przemyślanymi decyzjami, podpowiem czym wypełnić te zabawki oraz do czego właściwie mogą się przydać. Dlaczego warto zainwestować w zabawki na jedzenie?Jedzenie jest podstawową motywacją psów. Wiele osób wrzuca chrupki do misek, pies zjada posiłek w kilka sekund i tyle. W pewnym sensie to marnowanie jedzenia czy raczej potencjału jaki w nim drzemie. Wyjadanie z michy jest oczywiście wygodne, ale wg mnie odbieramy sobie możliwość dania psu satysfakcji i radości z jedzenia. Zdobywanie pokarmu to jedna z podstawowych potrzeb zwierząt. W praktyce znaczy to tyle, że pies żyjący od michy do michy ma odebraną znaczącą część tej potrzeby. W naturze psowate muszą się postarać, aby zdobyć pożywienie. Muszą je upolować lub znaleźć. I psy uwielbiają poświęcać się tej czynności – jest to dla nich naturalne (pomyśl z jaką lubością przeszukują trawniki w poszukiwaniu resztek jedzenia). Realizując tą potrzebę - umożliwiając psu poszukiwanie, staranie się o jedzenie - sprawiasz, że jest on szczęśliwszy i bardziej spełniony, a przez to mniej kłopotliwy. Niektórzy stawiają miskę, zostawiają ją na cały dzień i pozwalają psu samemu wydzielać sobie tyle ile potrzebuje. To w ogóle jest sprzeczne z naturą. Psowate polują, aby zdobyć pokarm, a sarny czy antylopy nie stoją tuż za progiem w oczekiwaniu na bycie zjedzonym. Polowanie jest naturalną potrzebą psów, ale oczywiście nie pozwolimy naszym miejskim burkom polować na inne zwierzęta! To, co możemy im dać w zamian to: poszukiwanie jedzenia (ang. scavenging) lub wydłużenie czasu trwania posiłku. W naturze zjedzenie przez psowate posiłku zajmuje zdecydowanie dłużej niż pożarcie porcji suchych chrupek. Zjedzenie upolowanej zwierzyny to cały proces: odrywanie mięsa, przeżuwanie, oblizywanie, gryzienie kości itp. Oczywiście ani Kong ani lickimata nie mogą się z tym mierzyć, ale jest to chociaż substytut zwiększający poziom szczęścia psa. W domowych warunkach możemy zrobić chociaż tyle. Powolne jedzenie, żucie i wylizywanie obniża emocje i sprawia, że psy stają się spokojniejsze. Bałwanek Kong™ i West Paw Zogoflex Toppl
Ciekawą alternatywą dla Konga jest Zogoflex Toppl od firmy West Paw. To produkt, który testuję od niedawna (rozmiar L). Zaletą jest duży otwór do wydobywania jedzenia, dzięki czemu wyjadanie może być łatwiejsze i mniej frustrujące niż w przypadku Konga. Wewnątrz znajdują się sterczące wypustki, który spowalniają jedzenie. Boczny otwór przez który co jakiś czas uciekają chrupki uatrakcyjnia psu posiłek, a jednocześnie umożliwia zamontowanie zabawki w klatce. Mechanizm działania jest zbliżony do popularnego bałwanka, dlatego poniższe zasady możesz przełożyć również na Toppla. Czym można wypełnić Kong?
Pomysłów jest mnóstwo. Tak naprawdę ogranicza cię tylko pies i jego żołądek. Jeśli jest wrażliwcem lub alergikiem, to nie należy przesadzać z przepisami i różne nowości wprowadzać powoli, np. podstawowa karma + 1 dodatkowy składnik, np. jogurt. Najlepiej zacząć od tego, co pies je na co dzień. Dodatkową zaletą tych zabawek jest możliwość mycia w zmywarce oraz wkładania do zamrażarki. Nie zapomnij nauczyć psa korzystania z Konga. Ja na początku wypełniam zabawkę jedynie chrupkami. Pies musi się nauczyć jak wydostać wszystkie granulki ze środka – inaczej będzie się frustrował. Czasem musi podnieść zabawkę w zęby i podrzucić, czasem przytrzymać łapą, czasem poturlać. Ze względu na kształt Kong i Toppl odbijają się od ziemi w nieprzewidywalny dla psa sposób przez co posiłek zmienia się czasem w mini polowanie. Gdy opróżnienie zabawki zajmuje psu krótką chwilę to czas, aby podnieść poprzeczkę. W 2 kroku 2/3 zabawki wypełniam karmą, a 1/3 czymś o konsystencji pasztetu (np. mokra karma, pasztet, rozdrobniony banan, rozgotowana marchew). Stopniowo zmieniam proporcję wypełniając kong coraz większa ilością pasztetu. Gdy pies jest już ekspertem w wyjadaniu można łączyć karmę z jogurtem czy zawartością puszki i taką masą napychać zabawkę. Jeśli pies ma problemy z żołądkiem i może jeść tylko 1 rodzaj karmy, namocz granulki wodą aż rozmiękną i powstałą papkę i napchaj do środka. Tak przygotowany Kong można podać psu od razu lub zamrozić. Wówczas wyjadanie zajmie mu dłużej. Mojemu psu wyjedzenie Konga zajmuje od niespełna minuty (same chrupki) do kilkunastu minut. Czasem zdarza się, że coś utknie na dnie i wówczas pomagam psu. To fajna okazja, by pokazać mu, że można ze mną współpracować i umiem rozwiązać jego problemy. LickimataTo dość nowy produkt na naszym rynku. To plastikowa tacka z różnymi wypustkami przeznaczona szczególnie na miękki rodzaj karmy (np. jogurt, serek naturalny, pasztet, mokra karma dla psa, mielone mięso, musy owocowo-warzywne w tubkach, czy samodzielnie zblendowane warzywa i owoce). Pies ma za zadanie oczyścić tackę z jedzenia i aby to zrobić musi zlizywać pokarm. Ja kupiłam model Slow Mo. Oczywiście niektóre psy, te bardziej niecierpliwe mogą próbować wygryzać jedzenie – i w zależności od tego, co w niej umieścisz może im się to udać. Najlepiej sprawdzi się metoda prób i błędów. Wiadomo, że nakładając jogurt zwiększysz prawdopodobieństwo, że pies będzie musiał wylizać tackę to czysta, natomiast zamrożone mięso mielone może odchodzić kawałkami. Mój oczyszcza matę w przedziale ok. 15 – 3o minut. Wyszukiwanie schowanych chrupekTa aktywność odpowiada naturalnej potrzebie psa do poszukiwania jedzenia. Psy uwielbiają przeszukiwać teren w poszukiwaniu jedzenia. Daje im to ogromną satysfakcję (zdecydowanie większą niż opracowanie miski w 30 sekund). Dla psa węszenie jest czymś takim jak dla nas praca w skupieniu. Dlatego mówi się, że 20 minut węszenia jest jak godzina spaceru. Właśnie z tego powodu rozwiązaniem wielu problemów z nadpobudliwością u psów jest zaangażowanie psiego nosa. Zabawa polega na chowaniu jedzenia w różnych zakamarkach w domu. Oczywiście na początku zadanie jest bardzo proste. Sadzasz psa w pokoju, mówiąc aby został (przy okazji sprawdzisz czy pies zna komendy: siad i zostań). Jeśli pies umie zostać, rozłóż smakołyki na podłodze (ja używam po prostu karmę, którą pies je i w ten sposób pies może zjeść nawet cały posiłek). Na początku pies powinien widzieć gdzie je rozkładasz. Schowaj maksymalnie 5 sztuk i zwolnij psa do poszukiwań komendą: „szukaj”. Nie mów w tym czasie do psa, nie zachęcaj go do szukania, ewentualnie jeśli sam się zniechęci, pomóż mu znaleźć resztę smakołyków, a w następnej sesji zmniejsz poziom trudności. Na początku pies musi zrozumieć o co ci chodzi. Gdy pies rozumie zadanie i szybko znajduje smakołyki, to czas na podniesienie poprzeczki. Zacznij chować więcej smakołyków w trudniej dostępnych miejscach i na różnych wysokościach (np. na krześle, szafce, za doniczką, w nogach krzesła itp.). Ostatni, najtrudniejszy etap jest taki, że pies zostaje w innym pomieszczeniu, niż tam gdzie pochowane będzie jedzenie. Gdy ukryjesz wszystkie chrupki wróć i zwolnij go komendą: szukaj. To świetny sposób na zabicie nudy w domu, ale też rozrywka dla psa gdy wychodzisz do pracy. Chowaj smakołyki ostrożnie, kilka razy zdarzyło mi się, że chrupek wpadł pod szafkę i musiałam przesuwać meble, bo mój pies warował z nosem w szczelinie. Kiedy warto sięgnąć po zabawki na jedzenie?Nauka zostawania w domu – zaletą zabawek na jedzenie, o których mówię jest bezpieczeństwo. Oczywiście żaden producent nie da 100% gwarancji niezniszczalności jednak wydaje mi się, że ryzyko jest mniejsze niż przy naturalnych gryzakach. Jadalne gryzaki podaję psu gdy jestem w domu i w razie zakrztuszenia czy zadławienia jestem w stanie szybko interweniować. Wiem, że niektóre psy mają szczególną skłonność do destrukcji. W takiej sytuacji sugeruję, aby po każdym posiłku zabierać Kong, Toppl czy lickimatę, aby pies kojarzył je bardziej z jedzeniem niż zabawą. Wychodząc z domu przygotowuję dla psa wypełniony jedzeniem kong lub lickimatę i podaję na chwilę przed wyjściem, aby pies miał dobre skojarzenia z moją nieobecnością. Mam tu na myśli proces nauki zostawania w domu. Aczkolwiek nawet teraz, mając dorosłego psa, który nie ma problemów z samotnością, często daję mu posiłek na chwilę przed wyjściem. Przyzwyczajanie do jazdy autem – podobnie jak z nauką zostawania w domu, zabawki wypełnione jedzeniem przydadzą się podczas oswajania psa z jazdą autem (lub innym środkiem lokomocji, np. autobusem, tramwajem, metrem czy pociągiem). Wsiadając do auta daję psu kong i ruszam w drogę. Pies koncentruje się na wyjadaniu, a 10-15 minutowe wydobywanie posiłku (o ile nie jest frustrujące i nie nakręca tym samym psa) sprawia, że pies chętniej zasypia po jedzeniu, a podróż mija nam spokojnie. Mój pies nigdy nie przepadał za jazdą samochodem i nawet ostatnio podejmował bardzo aktywne próby opuszczenia samochodu. Jedną z rzeczy, które wykorzystałam, aby przypomnieć mu, że w samochodzie może być przyjemnie była lickimata. Trening klatkowy – w trakcie nauki wchodzenia i pozostawania w klatce bardzo często sięgam po jedzenie. W klatce wydaję każdy posiłek. Są zabawki, które można przytwierdzić do klatki w taki sposób, że pies musi przebywać w klatce, aby zjeść posiłek (np. Toppl). W przypadku Konga wiele psów wynosi zabawkę poza klatkę. W kennelu szczególnie dobra może okazać się lickimata, bo wiele psów wylizuje ją na leżąco – po 30 minutach wylizywania jest dużo większe prawdopodobieństwo, że pies zostanie przy macie i zaśnie. Spokojne zachowanie w nowych miejscach (kawiarnie, restauracje, hotel, wizyta u
znajomych) – siadając przy stoliku w kawiarni daję psu kong. Zajęty wyjadaniem nie zwraca uwagi na otaczające go bodźce i uczy się, że to sytuacja, w której należy spokojnie leżeć. Jest to lepsze niż wydawanie psu pojedynczych smakołyków za dobre zachowanie, ponieważ pomaga mu się zrelaksować. Pies, który wie, że w każdej chwili może dostać smakołyk pozostaje w ciągłym w napięciu. Spokojne zachowanie podczas wizyty gości – jeśli twój pies ekscytuje się wizytą gości, przygotuj wcześniej kong lub lickimatę (najlepiej zamrożone) i gdy tylko goście zaczną się pojawiać daj psu posiłek. Niektóre psy będą tak bardzo podeskcytowane, że na początku nie będą potrafiły skupić się na jedzeniu. W tej sytuacji sugeruję, aby pies był na smyczy lub zamknięty w klatce. Ważne, aby nie miał możliwości witania gości i podskakiwania na początku. Wyjadanie z maty pomoże obniżyć emocje i pies będzie dużo spokojniejszy. Zabawki na jedzenie to niekoniecznie fanaberia i kolejny pomysł jak nabić czyjąś kieszeń niepotrzebnymi akcesoriami, a naprawdę dobry sposób na uatrakcyjnienie psu posiłku. Życie psów z jednej strony robi się coraz trudniejsze (nadmiar bodźców), a z drugiej monotonne (długie godziny samotnie spędzone w domu, krótkie spacery dookoła bloku). Trudno się dziwić, że psy mają coraz więcej problemów. Dlatego wg mnie warto zainwestować w coś, co w prosty sposób zaspokoi przynajmniej część spośród ich potrzeb. Zabawka nigdy nie zastąpi ruchu i aktywności z człowiekiem, ale myślę, że większość psów ucieszy się z takiego prezentu.
0 Comments
W listopadzie 2019r. dość spontanicznie przyjęłam pod swój dach labradora z Fundacji Pies Przewodnik. Na ogół mam problem z podejmowaniem decyzji, analizuję wszystko od zakupu jogurtu po poważne życiowe decyzje. Jak się jednak okazuje jeśli z czymś jest mi naprawdę po drodze, to słucham intuicji i decyzję podejmuję na pniu. Tak było z Bandim, psem aspirującym do roli przewodnika dla osób niewidomych. Bandi, jeszcze wtedy Boston, oficjalnie Bandy, w domu Nowy aka Szpagat trafił do mnie nagle i niespodziewanie. Zobaczyłam ogłoszenie u znajomego trenera i pomyślałam, że może warto spróbować. Zanim się obejrzałam Nowy był w domu. Bandi co i rusz zaskakuje mnie tym, z jaką łatwością przystosowuje się do nowych warunków. Miasto nie robi na nim większego wrażenia, wizyty w sklepach i centrach handlowych znosi dobrze, po przejechaniu dwóch przystanków autobusem staje się królem pojazdu i rozkłada wygodnie na środku. Nawet jeśli coś go zaniepokoi, to tylko na chwilę. Do tej pory najgroźniejszym adwersarzem okazał się samotny hydrant, ale Bandi już chyba o tym nie pamięta. Oczywiście to nie tak, że rzucam go w wir wydarzeń i patrzę jak sobie radzi. Stopniowo pokazuje mu świat, zawsze jestem obok i udzielam wsparcia nie tylko wydając jedzenie, ale przede wszystkim aktywnie uczestnicząc w jego socjalizacji – gdy sytuacja jest zbyt trudna odchodzimy, czasem siedzimy na uboczu powoli chłonąc miejski zgiełk. Co nie zmienia faktu, że chłopak ogarnia. Dlaczego zostałam wolontariuszem fundacji szkolącej psy dla osób niewidomych? Wolontariat w fundacji szkolącej psy na przewodników, to świetna okazja, aby sprawdzić siebie, a przy okazji zrobić coś dobrego dla innych. Nie będę jednak ukrywać, że zgłosiłam się do programu z egoistycznych pobudek. Rozważam zakup drugiego psa, gdzieś po głowie chodzi mi labrador z linii pracującej, to dobra okazja, by dowiedzieć się czegoś więcej o rasie, sprawdzić jak mój pies zareaguje na powiększenie stada oraz jak ja odnajdę się w nowej sytuacji. Poczucie społecznej misji pojawia się z czasem. Z upływem kolejnych tygodni poznaję coraz więcej osób słabowidzących i niewidomych. To przemili, dowcipni, uśmiechnięci ludzie. Obserwuję ich i psy, poznaję historie i przygody – wesołe i te mrożące krew w żyłach. Dopiero wtedy zaczynam sobie uzmysławiać jak ważna jest funkcja, którą pełnię.
Podstawą jest socjalizacja. Z Bandim częściej niż do lasu jeżdżę do miasta (niestety). Przechadzamy się po galeriach i centrach handlowych, chodzimy razem po pieczywo, nadajemy listy. Przesiadamy się z tramwaju do autobusu, jeździmy metrem. Planując dzień Bandiego zastanawiam się, jak w przyszłości może wyglądać jego życie i zahaczam o miejsca, które później mogą być dla niego codziennością. Takie wycieczki wiążą się z treningiem asertywności. Pies przewodnik towarzyszy osobie niewidomej we wszystkim. Dlatego musi umieć zachować się w piekarni, autobusie, a nawet kościele. Jak pewnie łatwo wam sobie wyobrazić nie każdy ma ochotę wpuścić psa do sklepu także na pewno będziesz mieć okazję wyjaśnić dlaczego akurat ten pies ma prawo wejść do środka. Zakaz wejścia z psem to jedno. Innym problemem jest nadmiar entuzjazmu na widok szczeniaka. A te wywołują przeróżne reakcje ze strony przechodniów. Mnóstwo osób chce pogłaskać pieska, zaczepia cmokając lub bez pytania wyciągając ręce w jego stronę. I tutaj musisz wykazać się asertywnością i stanowczo odmawiać. Najlepiej potraktować to zadaniowo, jako trening skupienia w dużych rozproszeniach. Z mojego doświadczenia ignorowanie przechodniów i pełna koncentracja na psie robi 90% roboty. Na pozostałe 10% musisz znaleźć swój sposób. Do zadań wolontariusza należy również nauka podstaw posłuszeństwa pod okiem trenera. W ciągu roku pies uczy się m.in. siadu i warowania wraz z zostawaniem w tych pozycjach, spokojnego czekania na jedzenie, chodzenia na luźnej smyczy, odchodzenia i pozostawania na miejscu (w klatce i na legowisku). Nie martw się jeśli nie dasz rady przerobić z nim wszystkiego. Doświadczony trener jest w stanie nauczyć psa, tego co jest niezbędne, zwłaszcza jeśli ty dasz psu to, czego potrzebuje w początkowym okresie swojego życia – dobry dom. Po ukończeniu 12 miesięcy pies trafia w ręce trenera i dopiero wówczas przechodzi z nim szkolenie specjalistyczne. Opiekowanie się przyszłym psem przewodnikiem to wymagające zadanie. Nie mogę pozwolić mu na głupotki, Bandi musi być poważnym psem. Nie ma zabawy w aportowanie, nie ma przeciągania się szarpakiem ani tulenia na kanapie. Spacery są wymagające, bo mimo młodego wieku pies musi kontrolować emocje i impulsy, nie może swobodnie pobiegać, okazjonalnie pogonić wiewiórki czy popływać w bajorku. Ten aspekt chyba najtrudniej przejść. Znaleźć balans między byciem szczeniakiem, byciem psem, a rolą którą ma w przyszłości pełnić. Trenerzy z fundacji doskonale o tym wiedzą i na kolejnych spotkaniach uzmysławiają to, co dla niewidomych jest prozą życia. Ja jestem w stanie nawet kątem oka dostrzec, że pies namierzył ptaka lub innego psa i za moment pociągnie w tamtą stronę – mogę się przygotować. Niewidomy nie ma tej szansy. Zaskoczony nagłym szarpnięciem prawdopodobnie się przewróci. Dlatego od pierwszych miesięcy życia psa, my wolontariusze, musimy pokazać mu, że musi być ponad to. Ma umieć ignorować bodźce i trzymać emocje na wodzy. Pieskie życie? Gdy rozmawiam ze znajomymi i opowiadam o życiu Bandiego większość osób żałuję psa, mówiąc, że ten to ma ciężkie życie. Czasem się z tym zgadzam. Chciałabym dać mu więcej wolności, zaadresować wszystkie jego potrzeby, pozwolić mu być niesfornym szczeniakiem. Ale z drugiej strony myślę o psach, które spędzają 8-10h samotnie w domu, po powrocie wychodzą na krótki spacer, i w gruncie rzeczy wiem, że to nie Bandiego powinno być nam żal. To fakt, jego życie będzie pełne zasad, których będzie musiał bezwarunkowo przestrzegać, nie będzie frywolne. Ale w zamian za to będzie miał to, czego psy potrzebują, a wiele z nich nie ma – zajęcie i bliski kontakt ze swoim człowiekiem.
Bandi jest z nami dopiero 3 miesiące, a ja nie pamiętam kiedy ostatnio nazwałam go „Nowy”. Mimo, że traktuję go inaczej niż Huga i staram się trzymać dystans, to czuję, że rozstanie nie będzie takie proste... Wiele osób najbardziej boi się właśnie tego - oddania psa, którego pokochało. Nie warto nikogo zwodzić, rozstanie będzie miało słodko-gorzki smak. Jednak końcówka drogi, w której Pies Przewodnik spotyka człowieka, towarzysza swojego życia, któremu otworzy świat, jest tego warta. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Chcesz zostać wolontariuszem lub dowiedzieć się więcej o programie? Skontaktuj się z Fundacją Pies Przewodnik w Warszawie. |
Details
autorMarta Wieczorkowska, trener psów. Kiedy nie szkolę (siebie bądź psów), to piszę. Celem mojego mini-bloga jest upowszechnianie wiedzy o szkoleniu psów. Archives
June 2020
Categories |